Pierwsze tygodnie września przywitał uczniów Hogwartu gęstą mgłą i nieustającymi opadami. James Potter westchnął znudzony i leniwie rozejrzał się po pokoju wspólnym. Zaczęli szósty, przedostatni rok nauki w Hogwarcie i jak co roku z tej okazji zrobili sobie małe przyjęcie w domu Gryfonów. Sączył powoli kremowe piwo i jego wzrok padł na rudowłosą dziewczynę siedzącą na kanapie wśród rozgadanych i głośnych koleżanek. Ona sama nie wydawała się być zainteresowana ich konwersacją, ale kiwała od czasu do czasu głową udając, że się przysłuchuje. Znał ją i słyszał o niej całkiem dużo, ale przez te wszystkie lata raczej rozmywała się w tłumie innych znajomości i nie rozmawiali dłużej niż kilka minut głównie na temat pracy domowej. Raczej unikała imprez, była pilna i ułożona. Nie był to na pewno opis dziewczyny, którą James mógłby być zainteresowany. W sumie sam nie wiedział, czemu zdecydował się do niej podejść - może z nudy i braku lepszego pomysłu na ten wieczór, poza tym wydała mu się bardzo atrakcyjna. Wykorzystał sytuację, gdy dziewczyna odeszła od swoich koleżanek, żeby dolać sobie dyniowego soku i powoli podszedł do niej.
- Cześć, rudzielcu - zagadnął. - Postawił bym ci drinka, ale racji tego, że niestety nie jesteśmy w barze, mogę ci zaoferować nalanie soku.
Oparł się o stolik w taki sposób, że musiała spojrzeć w jego twarz i uśmiechnął - w mniemaniu dziewczyny - głupkowato.
- Dziękuję, poradzę sobie - dziewczyna lekko speszona i zdziwiona sięgnęła po dzbanek.
James lekko wybity z rytmu palnął pierwsze co mu przyszło do głowy.
- Och, inne dziewczyny nie reagują w taki sposób, raczej są bardziej zainteresowane rozmową ze mną.
Lily skrzywiła się i parsknęła śmiechem.
- Widocznie nie jestem świadoma, jaki kopnął mnie zaszczyt - odparła ironicznie.
Chłopak sfrustrował się, ale nie dał tego po sobie znać.
- Przypomnisz mi swoje imię? - zapytał - Dziwne, że nigdy dłużej nie rozmawialiśmy.
Zdenerwowała go i mimo że dobrze znał jej imię chciał dogryźć coś równie nieprzyjemnego.
- Lily. Lily Evans. Jesteśmy razem w tym samym domu od ponad 5 lat - robiła się coraz bardziej zirytowana. - wiem, że skupiasz się głównie na blondynkach James, ale mógłbyś nauczyć się przynajmniej imienia osoby, od której przepisujesz prace domowe.
James uśmiechnął się złośliwie.
- Ale widzę, że Ty pamiętasz bardzo dobrze moje imię? Faktycznie, wolę blondynki, ale rudą też nie pogardzę - wyszczerzył zęby.
Lily poczuła jak krew uderza jej do głowy ze zdenerwowania.
- Dziękuję za tę niepotrzebną konwersację. A teraz wybacz, ale muszę wrócić do moich koleżanek - zabrała szklankę, wstała i ominęła go szerokim łukiem.
Usiadła koło zdziwionych dziewczyn, które widocznie z daleka przyglądały całej sytuacji.
Lily bardzo dobrze znała Jamesa, był w końcu jednym z najpopularniejszych chłopaków w całej szkole, ale nie rozumiała zachwytów innych dziewczyn nad jego osobą. Był przystojny, ale jego wygląd przysłaniał - zdaniem Lily - okropny charakter chłopaka. W jej oczach był strasznym bufonem od którego biła arogancja i pewność siebie, co chwilę miał przy sobie inną dziewczynę i nic sobie z tego nie robił. Poza tym słyszała, jak parę razy przy kolegach nazwał ją "tą rudą kujonką" i mimo tylu lat nawet nie wysilił się na tyle, by zapamiętać jej imię. To było miłe uczucie utrzeć mu nosa podczas tej krótkiej wymiany zdań. Teraz musiała jakoś zbyć dociekliwe pytania koleżanek.
***
- Co Ty taki zdenerwowany? - Syriusz Black podszedł do swojego najlepszego przyjaciela.
- Ah szkoda gadać, podszedłem do tej rudej dziewczyny i chciałem z nią uprzejmie porozmawiać, a ona odwarknęła coś do mnie parę razy.
Syriusz roześmiał się.
- No proszę, urażona duma? Nie spodziewałeś się odrzucenia ze strony kogokolwiek? - spojrzał w stronę, w którą patrzył James - Aa, mówisz o Lily Evans! To jest bardzo fajna dziewczyna wiesz, nie miałem jeszcze okazji ci opowiedzieć, ale spotkaliśmy się w wakacje, przyjechała z rodzicami do Londynu i wpadliśmy na siebie w kawiarni. Nie miała za bardzo z kim rozmawiać, więc spędziliśmy ze sobą kilka tygodni i naprawdę dobrze się razem bawiliśmy... raczej nie jest w twoim typie, więc jeśli uderzyłeś do niej ze swoją typową gadką to nic dziwnego, że się zdenerwowała - wyszczerzył się. - Daj jej lepiej spokój, jest naprawdę w porządku. Poza tym ona ma chłopaka.
James kiwnął lekceważąco głową, ale był naprawdę zdenerwowany. Rzadko zdarzało się, żeby jakaś dziewczyna zignorowała jego zaloty i raczej nie miał problemu z nawiązywaniem z nimi kontaktu. Pomyślał, żeby odpuścić Lily, a z drugiej strony miał ochotę potraktować tą sytuację jako pewne wyzwanie i skonfrontować się z nią jeszcze raz.
***
- Cześć Lily Evans!
- Cześć Syriusz, myślę, że nie musisz za każdym razem powtarzać mojego nazwiska - uśmiechnęła się do niego.
Usiedli w kącie biblioteki, Lily miała już obok siebie naszykowane kilka wielkich ksiąg. Po ich wspólnie spędzonych trzech tygodniach w wakacje dogadali się, że zanim rok szkolny rozpocznie się na dobre Lily pomoże mu uzupełnić braki w znajomości transmutacji. Po lepszym zapoznaniu się okazało się, że był miłym chłopakiem, mimo że bardzo narwanym i ciągle pakował się w jakieś tarapaty. Dziewczyna w Londynie czuła się trochę znudzona i samotna, a z racji tego, że Syriusz też nie miał nic do roboty spędzali razem praktycznie każdą chwilą, przez co poznali się dosyć intensywnie i rozmawiali więcej niż przez całe poprzednie pięć lat nauki.
- Widziałem, że ostatnio zostałaś zaatakowana przez Jamesa na imprezie.
- Niestety - wywróciła oczami. - Ale zbyłam go, także mam nadzieję, że już więcej nie czeka mnie taka przyjemność.
- To było całkiem zabawne, szkoda, że nie widziałaś jego miny. Do Jamesa zazwyczaj kleją się dziewczyny, więc po twojej reakcji przez chwilę wyglądał, jakby dostał tłuczkiem w łeb - zaśmiał się serdecznie. - Czemu w ogóle go tak potraktowałaś?
- Nie wiem, czy byłeś świadkiem jak James chce kogoś poderwać, ale obiecuję ci, że byś się uśmiał. Widać, że jest przyzwyczajony do tego, że kiwnie palcem i dziewczyna się na niego rzuca - spojrzała na niego wymownie - Niestety ja nie jestem zainteresowana.
- Jestem to sobie w stanie wyobrazić. Ale już ci opowiadałem, że jakbyś go poznała to byś go pewnie polubiła. I podtrzymuję to.
- Może.
Dziewczyna widocznie nie chciała ciągnąć tego tematu.
- To co Lily Evans? Zabierajmy się za naukę, nie będziemy tu przecież siedzieć do nocy - sięgnął niechętnie po pierwszy gruby tom księgi naszykowanej przez Lily.
***
Minęły dwa tygodnie od nieprzyjemnej rozmowy, a James był przez cały czas podminowany. Zdenerwował go fakt, że dziewczyna uważa go za głupka i kogoś gorszego od siebie i być może puściłby to w niepamięć, ale ona nie dawała o sobie zapomnieć, bo coraz więcej czasu spędzała z Syriuszem. Chcąc nie chcąc musiał się z nią stykać co jakiś czas na korytarzu i obserwować ich zacieśniającą się relację. Syriusz był nią naprawdę zauroczony, opisywał ciągle, jak wspaniale mu się z nią rozmawia i jaka jest inteligentna, co dla Jamesa było dziwne i niezrozumiałe, bo Syriusz raczej nie był wylewnym człowiekiem, a już na pewno nie zaprzyjaźniał się z dziewczynami z którymi nie chciał się po chwili rozmowy umówić. Głupio było mu przyznać, ale robił się zazdrosny o przyjaciela.
Gdy wraz z Remusem udawali, że robią ćwiczenie w parze na zajęciach z wróżbiarstwa (mieli za zadanie odgadnąć o jakim przedmiocie myślą) wcisnęli się w najdalszy kąt sali i James zapytał szeptem:
- Co ty o tym myślisz? O Syriuszu i Evans? Spędza z nią coraz więcej czasu.
- Taak, nawet ostatnio miałem okazję ją poznać. Robiliśmy razem wypracowanie o druzgotkach, jak miałeś trening Quidditcha. Wydawała się być bardzo w porządku.
- No super, jeszcze ciebie przeciąga na swoją stronę - naburmuszył się.
Remus roześmiał się cicho.
- Co ty jesteś do niej taki uprzedzony? Może byście się polubili i moglibyśmy spędzać czas razem, a ty byś się nie denerwował, że z nami przebywa.
- Daj spokój, irytuje mnie ta dziewczyna. Gapi się na mnie z taką wyższością, nawet nie mam ochoty z nią więcej gadać - odburknął.
Profesor Trelawney zaczęła iść ze złowrogą miną w ich kierunku, więc musieli przerwać rozmowę.
Sytuacja ciągnęła się przez kolejne długie tygodnie. James był na tyle zirytowany obecnością dziewczyny w ciągłym zasięgu jego wzroku, że zaczął robić coraz mniej racjonalne rzeczy, tylko po to, żeby ją zirytować i odciągnąć od Syriusza. Doszło do tego, że gdy trafili razem do pary na zajęciach z Obrony przed Czarną Magią to specjalnie sabotował zadanie, żeby dziewczyna nie dostała najwyższej oceny.
- Potter! Zachowujesz się jak małe dziecko, miałam co do ciebie rację od początku! - nawrzeszczała na niego po zakończonej lekcji.
- Jakbyś była dobra z tego przedmiotu to byś sobie dała radę bez względu na moje utrudnienia, widocznie słaba z ciebie czarownica Evans - odkrzyknął ze złośliwym uśmiechem patrząc, jak Lily cała trzęsie się ze złości. Ta jednak nie pozostała mu dłużna i gdy tylko miała okazję poprawiała jego wypowiedzi na zajęciach albo zadawała mu dodatkowe pytania, żeby podważyć jego wiedzę na różne tematy i to, co zazwyczaj uchodziło mu płazem przez umiejętność wypowiadania się i ugadywania z nauczycielami teraz stało się trudniejsze, bo Lily umiała sprawić, że jego braki w wiedzy wychodziły na jaw. James był coraz bardziej wściekły i pewnego feralnego dnia sytuacja ze śmiesznej i groteskowej dla postronnych zrobiła się dosyć groźna.
***
Tego pechowego dnia na zajęciach z eliksirów uczyli się przygotowywać eliksir chroniący przed ogniem. Powodował on, że osoba, która go wypiła odczuwała przenikliwy chłód i nabywała zdolności ochrony przed większością magicznych płomieni. Lily jako prymuska z tego przedmiotu stała blisko profesora Slughorna i uważnie czytała przepis, żeby niczego nie pomylić. Była całkowicie skupiona na swojej pracy przez co nie zwracała większej uwagi na otoczenie.
Odmierzyć 2 miarki rdestu - czytała w myślach - i zamieszać trzy razy w prawą stronę...
Raz... dwa...
BUM.
Lily krzyknęła i odskoczyła od swojego kociołka. Niestety zrobiła to o sekundę za późno i buchnął z niego zielony płomień, którym po chwili zajęły się jej rude włosy. Na szczęście profesor Slughorn zareagował zwinnie, szybko podbiegł do dziewczyny, skierował w jej kierunku różdżkę, krzyknął Aguamenti! i sprawnie ujarzmił pożar.
Gdy profesor opanował sytuację w sali nastała głucha cisza. Lily stała po środku z do połowy spalonymi włosami, cała mokra i roztrzęsiona.
- Panno Evans! Wszystko w porządku? Co tu się wydarzyło, oh, myślałam, że to będzie dla pani jedno z łatwiejszych zadań... może za dużo rogu jednorożca... oh nie wiem, nie wiem, proszę się szybko wybrać do Skrzydła Szpitalnego, tak na wszelki wypadek... - zakłopotany i wystraszony nauczyciel podszedł do niej, by ocenić jakie poniosła szkody.
- Nic mi nie jest - odpowiedziała dziewczyna, głosem wskazującym na to, że widocznie zbierało jej się na łzy.
- Ale bez dyskusji Lily, Pani Pomfrey musi cię obejrzeć! Panno Vane, proszę pójść razem z Lily i dopilnować, żeby ktoś się nią zajął.
Amy Vane, najbliższa przyjaciółka Lily skinęła głową, złapała dziewczynę za ramię i skierowały się do wyjścia. Gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi dziewczyna krzyknęła roztrzęsionym głosem:
- Nie wiem co się stało! Robiłam wszystko według przepisu, a już na pewno nie dodałam nic, co mogłoby spowodować wybuch! Prawie poparzyłam sobie twarz!
- Lily... nie mogłaś nic zrobić źle, jesteś najlepsza z eliksirów...
- No właśnie, co mogło się stać, nic nie rozumiem...
Amy przystanęła wyraźnie zakłopotana. Spojrzała na przyjaciółkę niepewnie i wydukała cicho widząc wyczekujący wzrok Lily.
- Nie wiem czy powinnam to mówić, może mi się tylko wydawało, no i to niemożliwe, żeby zrobił coś tak okropnego....
- O co chodzi Amy? - zapytała zaniepokojona.
- Wiem, że wasze stosunki z Jamesem są napięte i nie chcę pogłębiać waszego konfliktu, ale wydaje mi się, że przechodził obok twojego kociołka i mógł tam coś dorzucić tuż przed samym wybuchem...
***
Lily od pół godziny siedziała w łazience i starała się uspokoić po kolejnym ataku płaczu. Po szybkich oględzinach przez panią Pomfrey okazało się, że nic większego jej się nie stało, pielęgniarka wręczyła jej eliksir wzmacniający i kazała wypoczywać do końca dnia. Dziewczyna była roztrzęsiona tą sytuacją, czuła się upokorzona na oczach całej klasy, a przyjrzeniu się w lustrze jej długim do połowy popalonym włosom, które były ulubionym elementem jej wyglądu całkowicie się rozkleiła. Nie sądziła, że Potter dopuści się czegoś takiego, ich wzajemne zaczepki były raczej denerwujące, ale nieszkodliwe, a teraz jego głupi żart mógł poważnie zagrozić jej zdrowiu. Amy doniosła jej, że Syriusz koniecznie chciał się z nią zobaczyć, ale zabroniła kogokolwiek do siebie wpuszczać. Wzięła kilka głębokim wdechu i wróciła na swoje łóżko, żeby spróbować w końcu zasnąć.
Oja jestem w szoku że znalazłam jakiś nowy blog o Lily i Jamesie, myslalam, ze przeczytalam juz wszystie:D
OdpowiedzUsuńciekawie się zapowiada, fajnie, że jest trochę inaczej niz zwykle, szok ze James nie zna za dobrze LIly! czekam na wiecej, bede zaglądać!!
Kate
Dziękuję, bardzo mi miło :)
UsuńZdecydowanie nie sądziłam, że Syriusz będzie przedstawiony w taki sposób ;)
OdpowiedzUsuńOpowiadanie zaczyna się ciekawie. Mam nadzieję, że opowiadanie zdobędzie rozgłos, chociaż nie wiem czy na wattpadzie nie byłoby łatwiej. Pozdrawiam
Dziękuję bardzo! :))
UsuńNiedawno założyłam tam konto i dodaję wpisy, ale powiem szczerze, że jest to dla mnie całkowita nowość i nie wiem jeszcze do końca co i jak na tym portalu :D
A pod jaką nazwą mogę znaleźć opowiadanie?
UsuńA tutaj jest:
Usuńhttps://www.wattpad.com/story/224445080-lily-i-james-nowa-historia
Notki są trochę do tyłu tam, bo je nieco poprawiam, ale niedługo wyrównam:)