Następnego dnia Syriusz wstał z pulsującym bólem głowy czując nieznośną suchość w ustach. Wypił duszkiem całą szklankę wody stojącą na jego szafce, ale nie poczuł zbyt dużej ulgi. James, Remus i Peter jeszcze spali. Wstał powoli z łóżka i ruszył w kierunku schodów z myślą, że jeśli zaraz nie wyjdzie na świeże powietrze to pęknie mu głowa.
Na zewnątrz było bardzo rześko, słońce dopiero zaczynało przygrzewać, co uczniowie wykorzystali rozkładając koce i wylegując na trawie. Niektórzy czytali książki, inni rozmawiali ożywionym tonem, jeszcze inni po prostu leżeli i napawali się letnią pogodą.
Atmosfera spowodowana tym, że za niecałe dwa tygodnie zbliżają się wakacje była dla większości uczniów bardzo radosna, jednak Syriusza myśl o powrocie do swojego domu rodzinnego napawała wstrętem. Rozłożył się na trawie, przymknął lekko oczy i zaczął rozmyślać, gdzie mógłby tym razem spędzić wakacje w ramach ucieczki.
Z rozmyślań dosyć szybko wyrwał go pewien nieprzyjemny widok. Zauważył, że blondynka, która gorączkowym tonem rozmawia z jakimś nieznanym mu brunetem to Amy. Syriusz poczuł, że na ten widok głowa zabolała go jeszcze bardziej, ale postanowił nie siedzieć bezczynnie.
Wstał gwałtowanie i ruszył w ich kierunku.
- Amy - powiedział stając obok nich i spojrzał na dziewczynę złowrogo.
- Och, cześć Łapa - odparła zdziwiona jego nieprzyjemnym tonem.
- Kolego, czy mógłbyś stąd natychmiast odejść? Chcę pogadać z Amy - tym razem przeniósł wzrok na nieznanego chłopaka, który skrzywił się na te słowa.
- Syriusz! - krzyknęła Amy oburzona jego tonem - Jestem zajęta jak widzisz, potem porozmawiamy - dodała trochę ciszej.
- Nie, nie, teraz jest idealny moment. Wyjazd stąd - warknął na bruneta, który popatrzył zmieszany na Amy nie wiedząc za bardzo, jak zareagować. Syriusz w tym momencie wyglądał na kogoś, kto mógłby w każdej chwili rzucić w niego zaklęciem albo nawet bez zbędnych ceregieli rozpocząć walkę na pięści.
- Tony, wybacz, potem do ciebie wrócę - mruknęła dziewczyna w stronę swojego towarzysza, który niechętnie kiwnął głową i wstał. Ruszył przed siebie obrzucając jeszcze przelotnym spojrzeniem Syriusza, które widocznie w jego mniemaniu miało być złowrogie.
Syriusz opadł na koc obok dziewczyny czując, że głowa pulsuje mu coraz bardziej.
- Co ty wyprawiasz? - warknęła na niego natychmiast Amy - nie możesz się tak zachowywać!
- A co mam siedzieć i patrzeć jak chichoczesz do jakiegoś kolesia w momencie, jak chcę się z tobą przywitać i cię pocałować? - odparł zirytowany.
- Nie możesz... że co? Co ty powiedziałeś? - zapytała Amy nie będąc pewna, czy dobrze usłyszała.
- Chcę cię pocałować. Chcę, żebyśmy przestali się chować po kątach i normalnie spędzali ze sobą czas. Chcę, żeby każdy na świecie o nas wiedział - odparł. Nie wiedział, skąd w nim nagle tyle szczerości, ale nie przeszkadzało mu to, bo i tak od dawna chciał z nią o tym porozmawiać.
Amy wyglądała za nieco zszokowaną.
- Przecież rozmawialiśmy o tym, że mamy nie umawiać się na coś, co się nie wydarzy - odparła ciszej i odwróciła od niego wzrok.
- Amy, błagam cię... ile razy mam powtarzać... - przysunął się do niej i lekko chwycił jej podbródek, żeby znowu na niego spojrzała - ...że naprawdę mi na tobie zależy - delikatnie, ale ze zdecydowaniem pocałował ją prosto w usta.
Dziewczyna obruszyła się.
- Syriusz, nie rób tak! - powiedziała nerwowo rozglądając się, czy nikt tego nie widział.
- Jak jesteśmy sami to jakoś ci to nie przeszkadza. Ani nic innego, co z tobą robię - odparł ironicznie.
Dziewczyna zaperzyła się i głośno wypuściła powietrze.
- Proszę cię, nie utrudniaj tego - powiedziała patrząc mu prosto w oczy. - I tak robi się coraz bardziej skomplikowane - wstała powolnie z koca i ruszyła odszukać brutalnie wygonionego przed chwilą znajomego.
Syriusz fuknął z irytacją i z impetem opadł na plecy. Po chwili tego pożałował, bo jego głowę przeszył ból jeszcze ostrzejszy niż wcześniej.
*
Rozleniwiony James leżał z przymkniętymi powiekami na kanapie, którą zajął całą tylko dla siebie.
- A temu co? - usłyszał obok siebie zdziwiony głos Lily. Otworzył powoli oczy i zobaczył Syriusza, który energicznie przemierzał Pokój Wspólny i z jakimś szaleństwem w oczach zmierzał w kierunku schodów.
- Nie wiem i już parę lat temu przestałem się nad tym zastawiać - odparł James, ale w końcu usiadł i z zaciekawieniem zaczął przyglądać się poczynaniom przyjaciela.
Syriusz stanął nagle tuż przed schodami prowadzącymi do damskiego dormitorium.
- AMELIO VANE!! ZŁAŹ TU NATYCHMIAST! - wrzasnął na całe gardło. Wszyscy obecni w pokoju natychmiast odwrócili się w jego kierunku.
Przerażona Amy pojawiła się na szczycie schodów i gdy tylko zorientowała się, kto jest przyczyną tego zamieszania zbiegła na dół.
- Nie wrzeszcz tak! - syknęła - Czy ty oszalałeś? - zapytała stając koło niego i oparła dłonie na biodrach.
- Może i oszalałem, ale mam już tego wszystkiego dosyć - odparł nie obniżając tonu.
- Syriusz błagam cię, wszyscy się na nas gapią - jęknęła patrząc na niego coraz bardziej spanikowana.
- No i niech się gapią, nie obchodzi mnie to. Mam dosyć tego chowania się po kątach i uwierz w końcu, że nic się między nami nie zmieni, jeśli inni się o nas dowiedzą. Jestem w tobie całkowicie zakochany wariatko i chcę z tobą być, czy możesz to w końcu zrozumieć? - krzyknął.
W pokoju zrobiło się prawie całkowicie cicho. Każdy wpatrywał się w tą scenę zdziwiony i czekał na obrót wydarzeń, nawet młodsze roczniki, które nie miały pojęcia kim są te dwie osoby. Lily rozdziawiła usta i na moment przestała oddychać z wrażenia. James uśmiechnął się i lekko zacisnął kciuki u obu dłoni.
- Co... ja... jesteś pewien? - Amy była w takim szoku, że zupełnie nie wiedziała, jak zareagować i tylko wpatrywała się w niego marszcząc brwi.
Syriusz pokręcił głową zniecierpliwiony.
- Jesteś niemożliwa - orzekł, przyciągnął ją do siebie gwałtownie i bez żadnego ostrzeżenia intensywnie pocałował w usta.
Wszyscy przypadkowo zgromadzeni przyjęli zakończenie tej sceny z olbrzymim entuzjazmem, co poniektórzy zaczęli nawet bić brawo. Lily nie drgnęła i nadal stała z rozdziawioną buzią gapiąc się w nich bez mrugnięcia okiem.
- Mam cię uszczypnąć? - James roześmiał się.
- Czy ty widzisz to co ja? - spojrzała nie odrywając wzroku od całującej się pary.
- Widzę. I ulżyło mi, że w końcu koniec tych tajemnic. - odparł.
Lily spojrzała w końcu na niego.
- Co...? Ty o wszystkim wiedziałeś....?! - krzyknęła zdenerwowana.
- Tak, Syriusz mi powiedział - przyznał wzruszając ramionami.
- Co takiego?! Jak mógł mi nic nie powiedzieć! Od kiedy to trwa? Jak to się stało w ogóle? - zaczęła wykrzykiwać wyraźnie podburzona.
- Lily... - chciał jej przerwać, ale nie przestawała mówić.
- Jak mogłam nic nie zauważyć? Amy nawet mi o tym nie wspomniała! Dlaczego się kryli? - krzyczała gdzieś w bliżej nieokreśloną przestrzeń.
- Lily - spróbował znowu coraz bardziej rozbawiony jej ekscytacją.
- Nie wierzę w to, muszę zaraz z nią pogadać! I z nim... może z obojgiem na raz...
- Lily! - krzyknął w końcu i bezceremonialnie położył dłoń na jej ustach - Możesz na chwilę przestać paplać?
Dziewczyna zamilkła w końcu.
- Daj im chwilę na wyjaśnienia, widzisz, jacy są szczęśliwi? To chyba najważniejsze - podsumował i wskazał ręką na parę, która rozmawiała tym razem szeptem i trzymała się kurczowo za ręce.
*
Gdy wszyscy nieco ochłonęli Amy sama podbiegła do Lily, wiedząc, że przyjaciółka będzie od niej żądała wyjaśnień. Opowiedziała jej ze szczegółami całą sytuację z widocznymi wypiekami na policzkach i nieco skołowana.
- Ale dlaczego nic mi nie powiedziałaś? - zapytała Lily jeszcze nieco nadąsana.
- Nie wiem, bałam się, że jakoś źle zareagujesz, Syriusz to twój przyjaciel... - odparła niepewnie.
- Może masz rację, Syriusz ma kiepskie podejście co do związków - widząc jej minę szybko się poprawiła - Ale fakt, że zrobił takie publiczne przedstawienie świadczy o tym, że naprawdę mu odbiło na twoim punkcie - dodała z całkowitą szczerością. Była naprawdę zdziwiona, że Łapie mogło aż tak na kimś zależeć.
Podeszła do niego przy najbliższej okazji.
- Lily, mam nadzieję, że się nie złościsz, to wszystko jest strasznie skomplikowane - zaczął się tłumaczyć od razu na jej widok.
- Jeśli ci na niej naprawdę zależy to nie pozostało mi nic innego niż cieszyć się waszym szczęściem - uśmiechnęła się i usiadła obok. Nagle poczuła silne zmęczenie natłokiem nowych informacji za którymi szły wyjątkowo silne emocje.
- Zależy mi. Sam nie wiem, jak to się stało, bo Amy jest moim całkowitym przeciwieństwem, ale naprawdę mi na niej zależy - odparł trochę bardziej do siebie. Chwilę siedzieli w milczeniu zatopieni każdy w swoich myślach.
- Zobaczymy się w te wakacje wszyscy razem? - Lily zmieniła w końcu temat i oparła głową o jego ramię. Myśl o dwóch miesiącach spędzonych w towarzystwie swojej siostry nie napawała jej entuzjazmem i powoli zaczynała zastanawiać się nad alternatywami.
- No jasne. Na pewno będę przez jakiś czas w Dolinie Godryka, może uda nam się coś zorganizować? Tylko przez pierwsze dwa tygodnie nie będzie tam Jamesa - dodał.
- Jak to? A gdzie będzie? - dziewczyna uniosła głowę i spojrzała na niego z zaciekawieniem.
- Nie wiesz? Lecą razem z Meg do Irlandii oglądać klasyfikacje do Mistrzostw Świata w Qudditchu, mają już nawet bilety.
Lily popatrzyła na niego z widocznym przerażeniem w oczach, a jej twarz natychmiastowo się zaczerwieniła.
- Że co? Ale to oni... są razem? - wydusiła z siebie przez ściśnięte gardło.
- Nie, nie są. Meg dostała te bilety od wujka i zaproponowała wyjazd Jamesowi w ramach podziękowania, że zastąpił ją na naszym meczu - popatrzył na nią badawczym wzrokiem. Wyglądała, jakby za chwilę miała zwymiotować.
- Lily - powiedział ostro - to że teraz nie są razem nie znaczy, że nie wrócą z tych wakacji jako para. Wyjeżdżają stąd tydzień przed wakacjami, żeby zdążyć. Jeśli chcesz coś zrobić to zrób to teraz albo inaczej będziesz żałowała do końca życia.
Zaczyna się robić poważnie. Super rozdział
OdpowiedzUsuń