~~~~~~~~~~~~~~ * 16 * ~~~~~~~~~~~~~~~
Amy jak zawsze wróciła do dormitorium bardzo późno, gdy Kat i Lily już spały. Miała wrażenie, że jej milczenie trwało już tak długo, że nie uda się tego wszystkiego odkręcić. Złość w końcu jej przeszła, ale zauważyła, że Lily zrezygnowała ze starań pogodzenia się z nią i Amy nie umiała nagle ni stąd ni zowąd powiedzieć, że już wszystko jest w porządku. Nie wiedziała nawet, czy przyjaciółce w ogóle nadal na tym zależy, bo wyglądała, jakby non stop była myślami gdzie indziej. Poza tym ze zdumieniem odkryła, że w krytycznym momencie ich sprzeczek, gdy zaczęło jej być tak naprawdę wszystko jedno i przestała kontrolować i rozważać każdy swój ruch i każde słowo okazało się, że całkiem dobrze radzi sobie z nowymi znajomościami. Przez większość czasu kręcąc się koło Lily i Kat nigdy nawet nie próbował zapoznać się z nowymi osobami, a teraz miała ku temu okazję.
Pewnego dnia po prostu zrobiła to, na co nie mogła się zebrać przez jakieś dwa lata - podeszła do Krukona, który bardzo jej się podobał i okazało się, że dobrze się dogadują. Jednak spotkania z nim służyły głównie za wymówkę przez którą mogła wracać do dormitorium w środku nocy i nie musiała mijać się z Lily. Syriusz parę razy podszedł do niej, ale była tak zawstydzona, że zaraz go zbywała, mimo że bardzo chciałaby potrafić z nim normalnie porozmawiać.
Szybko wsunęła się pod koc, żeby nikogo nie zbudzić, gdy nagle z jej łóżka coś sfrunęło i upadło cicho na podłogę. W ciemności wymacała na ziemi spory skrawek pergaminu obwiązany wstążeczką.
Lumos - szepnęła i zaintrygowana zaczęła odpakowywać liścik podpisany jej imieniem.
Po przeczytaniu paru pierwszych zdań poczuła jak serce ze zdenerwowania jej przyspiesza. Przez chwilę miała zamiar odłożyć list z powrotem, ale ciekawość była zbyt silna. Wzięła głęboki oddech i zaczęła czytać od początku.
Amy
Z góry uprzedzam, że nigdy nie byłem dobry w wyznaniach w żadnej formie, a już najbardziej listownie, ale jeśli tylko w taki sposób mogę się z tobą skontaktować to zrobię to najlepiej jak potrafię. Żeby udowodnić ci moją szczerość od razu przyznam, że ten list to pomysł Lily. Ale błagam, doczytaj go do końca - nie ingerowała ona w żadne słowo, jakie zostało tutaj napisane.
Lily nie rozumie, czemu się aż tak zdenerwowałaś, bo nie zna całej prawdy. Nie mówiłem o tym nikomu, nawet Jamesowi, bo uznałem, że możesz sobie tego nie życzyć. Rozmawialiśmy na balu kilka godzin bez przerwy i uwierz mi, dawno żadna rozmowa tak na mnie nie wpłynęła. Powiedziałaś mi, że nigdy mnie za bardzo nie lubiłaś, bo traktuję dziewczyny przedmiotowo i często wykorzystuję swoją popularność bez zwracania uwagi na czyjeś uczucia. I że często robię się niemiły tylko dla tego, że mam zły humor albo się wywyższam przez co sprawiłem przykrość wielu osobom, które znasz. Widzisz, pamiętam wszystko, co mówiłaś i bardzo to doceniam. Może to wyda ci się nieprawdopodobne, ale jeszcze nikt nie był wobec mnie tak boleśnie szczery i nie powiedział mi wprost tych z pozoru oczywistych rzeczy. James się nie wypowiada na ten temat, bo też ma swoje za uszami, a Lily przymyka na to wszystko oko ze względu na naszą przyjaźń. Powiedziałaś, że kiedyś nawet ci się podobałem (a raczej jak to ładnie ujęłaś "głupio uległaś mojemu nonszalanckiemu urokowi"), ale nawet nie próbowałaś się do mnie zbliżać, bo wiedziałaś, że to się dla ciebie źle skończy. A ja mimo tych słów doprowadziłem do tego, że nasze spotkanie zakończyło się pocałunkiem.
Niestety nie mogę powiedzieć, że tego żałuję, bo to była jedna z najprzyjemniejszych chwil z tego wieczoru. I wielu ostatnich innych wieczorów. Żałuję tylko tego, że musiałaś poczuć się okropnie dowiadując się po tym wszystkim, że to Lily zaproponowała, żebym zaprosił Cię na bal. Bo tak było. Planowałem przyjść sam, żeby się upić i pobawić bez większych zobowiązań - jak to zazwyczaj robię. I jak to wszystko się skończyło? Spędziłem czas z błyskotliwą, piękną i niesamowicie interesującą dziewczyną, z którą od razu złapałem porozumienie. Wiesz, Lily poprosiła mnie, żebym zaprosił cię na ten cholerny bal. Ale nie prosiła, żebym spędził z tobą cały wieczór i całą noc. Żebyśmy połowę balu przegadali, a drugą przetańczyli. Nie prosiła, żebym świetnie się bawił i na koniec cię pocałował. To wszystko były moje decyzje i moje chęci. Naprawdę nie chciałbym, żeby nasza znajomość tak dobrze rozpoczęta zakończyła się w taki sposób, Amy.
Napisałem ci wszystko, co myślę, chociaż uwierz mi, nie było to dla mnie łatwe. Oddaję ten list w twoje ręce - możesz z nim zrobić, co tylko chcesz. Możesz spalić, wyrzucić, porozwieszać kopie na korytarzach albo odczytać go całej szkole przy śniadaniu. Trudno - wszystko to, co napisałem jest niczym innym, jak tylko szczerą prawdą. Jednak wolałbym, żebyś zamiast tego zdecydowała się na spotkanie ze mną. Jutro po północy na trzecim piętrze, jak wszyscy będą już spali. Będę tam na ciebie czekał. Jeśli się nie pojawisz zrozumiem, że nie chcesz już mieć ze mną nic wspólnego i nie będę cię więcej męczył. Mimo że będzie to jeszcze trudniejsze, niż napisanie tego listu.
Czekam na ciebie,
Syriusz
Amy przeczytała list jeszcze raz powoli od samego początku. Czuła, że na twarzy robią jej się wypieki. Nie była pewna, czy powodem tego były przywołane przez list wspomnienia emocjonujących zdarzeń z balu, czy fakt, że chłopakowi tak bardzo zależało, żeby z nią porozmawiać. W końcu zwinęła ciasno pergamin i schowała go do szafki. Wiedziała, że tej nocy nie będzie jej łatwo zasnąć.
*
Zmęczeni, ale roześmiani huncwoci wrócili do swojego dormitorium jeszcze później niż reszta. Remus został we Wrzeszczącej Chacie, żeby dojść do siebie po przemianie, na szczęście tym razem nie zdarzył się żaden przykry incydent i wracali cali, zdrowi i w polepszonych humorach.
- Jutro też czeka mnie nocna wyprawa. Mam nadzieję - mruknął Syriusz rzucając się na łóżko.
- Potajemne spotkanie z Vane! No tak, całkiem o tym zapomniałem - podchwycił temat James.
- Słuchaj, a czy ty... robisz to wszystko ze względu na Evans? - zdecydował się dopytać.
Syriusz pokręcił głową.
- Nie, naprawdę chcę się z nią spotkać. Może to brzmi idiotycznie, ale jestem strasznie jej ciekawy - wyznał Syriusz.
James spojrzał na niego z powątpiewaniem.
- I wygląd nie ma nic do tego? Ani fakt, że dawno z nikim nie byłeś? - nie odpuszczał tematu.
- Dawno z nikim nie byłem, bo ciągle mi siedzi w głowie ta uparta blondyna.
James uśmiechnął się z lekkim niedowierzaniem. Jego przyjaciel wyglądał na naprawdę przejętego całą sytuacją. Syriusz Black z niepewnością czekający, czy jakaś dziewczyna przyjmie jego zaproszenie do spotkania to nie był codzienny widok.
- Trzymam kciuki, że chociaż tobie się uda to dobrze rozegrać - mruknął James na zakończenie rozmowy i zdjął okulary na nocną szafkę szykując się do snu. Przejście na temat dziewczyn pogorszyło mu humor. Ciągle nie mógł się zebrać, żeby porozmawiać z Lily i przeprosić za to jak się o niej wyraził na boisku. Jednocześnie brak jej obecności i tęsknota stawała się coraz bardziej nie do zniesienia.
*
Syriusz miał wrażenie, że następnego dnia godziny mijały w przyspieszonym tempie. Pobudka, śniadanie, Zaklęcia, nagle zbliżała się godzina 19. Tym razem to on specjalnie unikał Amy jak tylko mógł, żeby nie doprowadzić do niezręcznej sytuacji po podarowaniu jej listu. Czekał tylko na to, czy pojawi się na spotkaniu.
Nie należał on do osób skrytych ani wstydliwych, jednak przelewanie swoich uczuć na papier było dla niego nie lada wyzwaniem. I o ile zazwyczaj chętnie chwalił się wokoło swoimi podbojami miłosnymi to w tym wypadku było inaczej - nie powiedział o niczym nawet Jamesowi i Lily. Amy była skrytą dziewczyną, że ostatnia rzecz, której chciał Syriusz to zrobić jej przykrość albo postawić w niezręcznej sytuacji.
Jednak, jeśli Amy mimo wszystko nie odczuła tego w taki sposób jak on to był gotowy dać jej spokój, mimo że ta myśl przytłaczała go już kolejny tydzień.
Postanowił odciągnąć na chwilę Lily od Alana i wyjść z nią na krótki wieczorny spacer, żeby przewietrzyć umysł i porozmawiać o czymś mniej męczącym.
*
Było zupełnie ciemno, a wiatr huczał nieprzyjemnie. Zapowiadało się na burzę, więc uczniowie tłumnie udawali się do zamku.
Nagle zdyszany Syriusz wbiegł do Pokoju Wspólnego i zaczął chaotycznie rozglądać się za kimś, kto mógłby mu pomóc.
- James! - krzyknął na widok przyjaciela - Coś się dzieje z Lily, szybko, gdzie jest Alan?
- Skąd mam to wiedzieć, nie widziałem go... Ale co się dzieje? Gdzie Lily? - zapytał.
- Nie wiem, byłem z nią na spacerze i cały czas była jakaś poddenerwowana. Jak już wracaliśmy, żeby zdążyć przed deszczem, to nagle znowu wybiegła na zewnątrz i wyglądała, jakby nie mogła złapać tchu... niby zarzekała się, że zaraz jej przejdzie, ale wyglądała coraz gorzej. - wydusił z siebie.
James spojrzał na niego mocno zaniepokojony.
- Pójdę do niej. Nie rozpowiadaj o tym nikomu, bo jak się zrobi zamieszanie to tylko jej się pogorszy. Poszukaj w tym czasie Alana.
Wziął płaszcz i wyszedł szybko na błonia. Na dworze wiało coraz mocniej, ale Lily mimo tego stała przy samym wejściu do zamku ledwo trzymając się na nogach. Jedną ręką opierała się o kamienną kolumnę, a drugą trzymała na klatce piersiowej i z trudem łapała powietrze.
- Hej Lily, co się dzieje? - podszedł do niej, ale miała zamknięte oczy i widocznie nie była w stanie odpowiedzieć, bo skupiała się na opanowaniu oddechu. Chłopak delikatnie złapał ją za ramię i pokierował tak, żeby usiadła na murku, sam ukląkł przed nią i zmusił, żeby złapała go za ręce.
- Lily, jestem tu z tobą. - powiedział najspokojniej jak tylko był w stanie - Pomogę ci, oddychaj ze mną.
Wziął głęboki i głośny oddech i powoli wypuszczał powietrze z płuc. Powtarzał z nią tę czynność tak długo, aż dziewczyna zaczęła odzyskiwać normalny oddech i uścisk jej dłoni nieco zelżał.
- Skup się na oddechu, a ja tu z Tobą będę dopóki ci się nie polepszy, w porządku? Nic ci się nie stanie, obiecuję. - powiedział gładząc lekko jej ręce.
Pokiwała głową dając mu znak, że zaczyna się czuć lepiej. Wtedy usiadł na murku obok niej zostawiając w uścisku jej jedną rękę i leciutko zaczął gładzić grzbiet jej dłoni opuszkiem kciuka.
Siedzieli tak w ciszy parę minut, aż Lily powoli się uspokajając odważyła się odezwać.
- Skąd wiedziałeś, jak mi pomóc? - zapytała patrząc na niego niepewnie, ale z wdzięcznością. Widać było, że cała ta sytuacja była dla niej bardzo krępująca.
- Powiedzmy, że mam w tym pewne doświadczenie - odpowiedział zdawkowo, ale nie dopytywała.
- Lily, to wyglądało na silny atak paniki - dodał - Co się dzieje?
Dziewczyna przez chwilę nie odpowiadała i biła się z myślami. W końcu postanowiła się odezwać.
- Nie wiem James, czuje się taka przytłoczona wszystkim. Nie mogę się na niczym skupić, mam coraz gorsze oceny. To chyba przez Amy... ta cała sytuacja, ona się do mnie nie odzywa od miesiąca... - z każdym słowem głos coraz bardziej jej się trząsł, aż po chwili przestała się kontrolować i zaczęła płakać. - A potem ty i ta twoja kłótnia z Alanem - wykrztusiła między łzami. - Mówiłeś o mnie, jakbym była dla ciebie kimś zupełnie obcym.
Chłopak nieco przerażony pierwszy raz widząc ją płaczącą przytulił ją bardzo mocno do siebie, jakby chciał nadrobić tym wszystkie momenty, w których byli od siebie oddaleni. Jego myśli zaczęły chaotycznie krążyć wokół jej słów. Nie jest zła, że byłem niemiły dla Alana, ani, że postawiłem go w złym świetle przed całą drużyną. Nie jest zła, że zrobiłem aferę. Jest jej przykro, bo zwróciłem się do niej jak do kogoś obcego. James miał wrażenie, że zaraz pęknie mu serce.
W końcu spojrzał na nią uważnie odsuwają się lekko. Lily uspokajając się nieco pod wpływem jego dotyku teraz chłonęła bez skrępowania jego wzrok i znowu wróciło to dziwne uczucie ciepła, którego tak dawno nie doświadczyła.
- Tęsknię za tobą, Lily - zaczął mówić bardzo cicho.
- To czemu ze mną nie rozmawiasz? - zapytała. Tym razem miała w głosie dużo pretensji.
James strapiony przygryzł wargę. Nie chciał jej mówić za dużo, a jednocześnie miał ochotę powiedzieć wszystko, co dręczyło go od kilkunastu tygodni.
- To nie takie proste - odparł smutno.
- Co nie jest proste, James? Wcześniej spędzaliśmy razem prawie każdą chwilę. - stwierdziła.
- Tak, ale teraz masz chłopaka. - odparł.
- No i co z tego? Z Syriuszem nadal ciągle rozmawiam. Nawet jak jestem sama w Pokoju Wspólnym to mnie ignorujesz. - powiedziała głośniej.
- Nawet nie wiesz, ile mnie to kosztuje.
James mówił cicho i urywanymi zdaniami, co zupełnie nie było do niego podobne.
- Lily. - w końcu powiedział trochę pewniej - przepraszam, że ci to mówię, ale jeśli chcesz znać prawdę to nie mogę spędzać z tobą czasu, gdy jesteś z Alanem, bo... bo jestem w tobie beznadziejnie zakochany. - Patrzył na nią bez mrugnięcia okiem. Już było mu wszystko jedno. Chciał tylko, żeby wiedziała.
Lily znieruchomiała i nie odzywała się przez dłuższą chwilę. Nagle mocno zacisnęła usta.
- Dlaczego teraz mi to mówisz? - powiedziała głosem, w którym jak ze zdziwieniem odkrył, był gniew.
- Bo to prawda - odparł zbity z tropu.
- Teraz? Mówisz mi takie rzeczy teraz, jak mam chłopaka? - jej głos podnosił się z każdym słowem.
- A kiedy niby miałem ci powiedzieć? - nie spodobała mu się jej reakcja - Chciałem ci to wręcz wykrzyczeć pierwszego dnia po feriach, ale ty już z nim byłaś! Nie rozmawialiśmy dwa tygodnie, a ty od razu zaczęłaś się z nim spotykać - wyraził w końcu z długo ukrywanym żalem.
- A co, miałam się domyśleć i czekać na ciebie? - Lily sama nie wiedziała skąd w niej aż tyle złości. Wyznanie chłopaka, które teoretycznie powinno ją ucieszyć odczuła jak uderzenie w twarz.
- Lily, ja tylko chcę, żebyś wiedziała, dlaczego nie mogę spędzać z tobą czasu. Nie oczekuję niczego od ciebie. - powiedział opanowując nieco nerwy.
- Och świetnie! - krzyknęła - to dobrze, bo nie mam zamiaru się rozstawać z Alanem - słowa same płynęły z jej ust.
- Świetnie - również syknął James, ale zamiast odejść przysunął się do niej tak blisko, jak tylko się dało. Otoczył ją rękami w talii i ustawił tak, że ich twarze prawie się stykały.
- W takim razie powiedz mi, że teraz nic nie czujesz. - powiedział dużo spokojniej i delikatnie pocałował ją w policzek. Zaskoczona Lily zastygła w bezruchu. Pod wpływem jego dotyku i pocałunku poczuła się całkowicie zamroczona. James widząc, że nie stawiała oporu kontynuował - delikatnie i z utęsknieniem całował jej szyję centymetr po centymetrze schodząc ustami coraz niżej aż dotarł do ramienia. Jego pocałunki stawały się coraz bardziej intensywne i sprawiały jej tyle przyjemności, że Lily nawet nie pomyślała, że powinna jakoś to przerwać. W pewnym momencie położyła rękę na jego karku i odchyliła się lekko całkowicie poddając się tej przyjemności. Dopiero gdy przestał i spojrzał znowu w jej oczy oprzytomniała.
- Muszę... stąd iść. - wykrztusiła drżącym głosem coś, czego najbardziej nie chciał usłyszeć.
- Nie idź, Lily. - jęknął.
- Muszę James, ja... błagam, nie rób tego więcej.
Wstała szybko czując lekkie zawroty głowy. Ruszyła do zamku i z ulgą stwierdziła, że James nie ruszył się z murku, tylko dał jej spokojnie odejść. Pomyślała z przerażeniem, że gdyby ją teraz zatrzymał zupełnie nie byłaby w stanie się kontrolować.
James nie ruszył się, nie chciał za nią biec. Pierwszy raz był w takiej sytuacji i czuł się bardzo sfrustrowany. Nie rozumiał, czemu Lily tak się opierała, skoro całe jej ciało wskazywało, jak bardzo go chce. James był wściekły i na nią i na siebie. Całowanie zajętej dziewczyny nie było czymś, co uważał za słuszne, ale gdy pojawiała się obok wszystko inne przestawało mieć znaczenie. Wstał w końcu i powolnie ruszył do zamku czując jak zimny wiatr zaczął boleśnie smagać jego twarz.
*
Syriusz kręcił się niespokojnie po trzecim piętrze. Mimo pozamykanych okien silny wiatr świszczał niepokojąco.
Już zaczynał tracić nadzieję, gdy końcu 10 minut po umówionej godzinie zza zakrętu wyłoniła się niska, blondwłosa dziewczyna.
- Jesteś - szepnął, a jego twarz się rozpromieniła. Poczuł, jakby kamień spadł mu z serca.
Amy także lekko się uśmiechnęła.
- Jestem, tak jak prosiłeś. - odparła i przystanęła obok niego.
Syriusz wskazał dłonią na ścianę tuż obok nich, a konkretnie na drzwi, które prowadziły do Pokoju Życzeń. Uchylił je lekko i przepuścił dziewczynę przodem.
- Ty to wszystko przygotowałeś? - zapytała rozglądając się wokoło wyraźnie zaskoczona.
- Listy miłosne do czegoś zobowiązują - odparł i oboje się roześmiali.
W małym pokoju pełno było puchatych poduszek i koców, na stoliku obok ściany stało kilka świeczek i kremowych piw.
Amy usiadła na jednej z poduszek i otoczyła się kocem, a Syriusz podał jej kremowe piwo dosiadając się obok.
- Już myślałem, że się nie pojawisz - zaczął rozmowę.
- Kat długo dziś nie usypiała, a nie chciałam, żeby pytała, gdzie znikam.
- Od razu chciałaś tu przyjść? - zapytał.
- Nie... nie wiem - odparła zastanawiając się przez chwilę - mam już dość tej całej kłótni i z tobą i z Lily, ale musisz zrozumieć, że czułam się naprawdę źle.
Syriusz pokiwał głową.
- Cieszę się, że mimo wszystko tu jesteś. - mruknął.
- Napisałeś sam ten cały list? - zapytała udając, że ignoruje jego poprzednią uwagę.
- Co do słowa - odparł biorąc solidny łyk piwa.
- Brzmiał, jakby naprawdę ci zależało na tym spotkaniu. - Amy patrzyła na niego z niepewnością, ale idąc tu postanowiła, że zrobi wszystko co tylko może, żeby zatuszować swoje zdenerwowanie.
- Bo tak jest, chcę, żebyśmy mogli dalej rozmawiać i lepiej się poznawać - powiedział z całkowitą szczerością.
- I nie robisz tego wszystkiego ze względu na Lily? - zapytała lekko marszcząc brwi.
- Nie - odparł ostro - Zrozum, Lily nie ma z tym nic wspólnego. Ja po prostu... chcę być z tobą szczery. Wiesz Am, napatrzyłem się już na taką jedną parę, która ciągle wszystko owija w bawełnę i nie mówi sobie tego, co naprawdę myśli. Dlatego wiem, że takie rzeczy nikomu na dobre nie wychodzą i nie mam zamiaru powtarzać tego błędu - Spojrzał na jej twarz. Blond włosy lekko opadały jej na zarumienione, okrągłe policzki. Patrzyła na niego z ufnością i dziecięcym zaciekawieniem. Syriusz pomyślał z rozbawieniem, że gdyby ktoś kilka miesięcy temu powiedział mu, że ta dziewczyna nagle tak bardzo go zaintryguje to by nie uwierzył.
- Po prostu podobasz mi się, Amy. Od tego nieszczęsnego balu nie jestem w stanie skupić się na żadnej innej dziewczynie, bo ciągle myślę o tobie i wspominam nasze rozmowy, taniec... i ten pocałunek. Mówiłem ci to już wtedy i to było zupełnie szczere.
- A pamiętasz, co mi jeszcze wtedy powiedziałeś na sam koniec? - zapytała odwracając wzrok.
Syriusz kiwnął głową przywołując w myślach zamglone wspomnienie końca balu.
- Poprosiłaś, żebym ci nie mieszał w głowie, jeśli nie chcę od ciebie nic poważnego. A ja na to, że nie jestem w stanie ci nic obiecać i zagwarantować, że kiedyś będziemy razem.
Popatrzyła na niego i stwierdziła, że te ciemne oczy mają w sobie coś koszmarnie przyciągającego.
- I to się nie zmieniło z twojej strony, prawda? - zapytała spodziewając się, jaką odpowiedź uzyska.
Syriusz pokręcił głową również patrząc na nią uważnie. Znał siebie. Wiedział, że nie będzie w stanie zapewnić tej małej, ciepłej dziewczynie tego, czego ona potrzebuje. Nie był w stanie zagwarantować, że jego fascynacja nie potrwa kilku miesięcy. Próbował już nie raz być z kimś dłużej i zawsze w pewnym momencie zaczynało mu brakować samotności. Tylko nigdy nie czuł zbyt wiele emocji z tym związanych, więc dlaczego teraz sprawia mu to aż tyle trudności?
- Dziękuję - nagle powiedziała Amy.
- Za co? - spojrzał na nią ze zdziwieniem wyrwany ze swoich rozmyślań.
- Za to, że jesteś ze mną szczery. I nie udajesz, że czeka nas długie i szczęśliwe życie - roześmiała się cicho i sztucznie. - Inne dziewczyny też z góry o tym uprzedzałeś? - zapytała.
Syriusz zakłopotał się.
- Różnie to bywało - odparł niechętnie.
Amy wyprostowała się po chwili, jakby nagle podjęła jakąś bardzo ważną decyzję.
- No dobrze. Wszystko rozumiem. - ściągnęła z siebie powoli koc i przysunęła się bliżej niego. - I teraz z pełną świadomością swojej decyzji chcę cię znowu pocałować - spojrzała na niego niemalże wyzywającym wzrokiem i starała się opanować szybkie bicie serca. Syriusz zaskoczony i zafascynowany jej postawą uśmiechnął się i przysunął ją w taki sposób, żeby usiadła i otoczyła go nogami wokół pasa. Czuł, że robi mu się gorąco.
- A ty przypadkiem nie spotykasz się z Danielem, tym Krukonem z roku wyżej? - zapytał przekręcając głowę z przekorą.
- Niezobowiązująco - odparła z błyskiem w oku.
- No, no, Vane, ty nie przestajesz mnie zaskakiwać - roześmiał się.
- Ja siebie też nie - odparła odwzajemniając uśmiech, zadowolona z jego reakcji i pochyliła głowę, żeby go pocałować. Nie dbała za bardzo o to, jak będzie się czuła później i jak to wszystko się potoczy. Chciała wykorzystać ten moment bliskości z chłopakiem jak najbardziej się dało. Całował ją powolnie, ale bardzo intensywnie mając całkowitą kontrolę nad sytuacją. Przeszło mu przez myśl, że w jego przypadku pocałunek był zazwyczaj tylko wstępem do większej bliskości, ale obiecał sobie, że nie będzie robił nic, na co Amy sama nie wyrazi chęci. Miał wrażenie, że dziewczyna jest tak krucha, jakby była z porcelany, mimo że chciała sprawiać zupełnie inne wrażenie.
Oderwali się w końcu od siebie z trudem.
- To chyba jesteśmy pogodzeni - powiedział chłopak z uśmiechem gładząc jej ciepły policzek.
- To co teraz? - zapytała przekręcając głowę.
- Może chcesz po prostu poleżeć i przez chwilę nie myśleć o niczym? - zapytał przysuwając poduszkę. Amy kiwnęła głową i kładąc się od razu wtuliła się w jego tors. Chłopak delikatnie gładził ją po głowie, a ona starała się odgonić od siebie natrętną myśl, że jeszcze będzie tego wszystkiego żałowała.
Lilka, przecież i tak nie jesteś szczęśliwa z tym swoim. Czekam na więcej. ;)
OdpowiedzUsuń