niedziela, 7 czerwca 2020

(15) Potrzebne słowa i ich brak

Warszawa mnie dopadła w swoje szpony i mimo że każdą wolną chwilę spędzam na blogu to nie udaje mi się utrzymać tempa - kolejność tworzenia tej historii jest u mnie niestety dosyć mocno chaotyczna.
Jednak w czasie długiego weekendu będę sama w domu przez całe 4 dni i zgadnijcie jakie mam plany...
Tak! Będzie to pisanie (z okazyjnym piciem wina).
Dziękuję za każde miłe słowo ♡

---------------

Powoli śnieg zaczął topnieć, a słońce coraz mocniej przygrzewało zza chmur. Jednak atmosfera co u niektórych Gryfonów zdawała się być tak chłodna, jakby był sam środek zimy.

Mimo tego, co James i Lily powiedzieli sobie przy ostatnim spotkaniu nie udało im się porozmawiać i wszystkiego sobie wyjaśnić. Alan często wołał dziewczynę, gdy przesiadywała w towarzystwie huncwotów i zabierał ją na częste spacery, przez co spędzała z nimi coraz mniej czasu.

James czuł się zupełnie rozbity. Widząc ją przytuloną do kogoś innego zdał sobie w końcu sprawę, jak bardzo mu na niej zależy. Ten widok był na tyle ciężki do zniesienia, że wolał całkowicie unikać jej towarzystwa, gdy była z Alanem. A była z nim niemalże cały czas, przez co praktycznie już nie rozmawiali. Mimo wszystko momentami zdawało mu się, że Lily co jakiś czas zerka na niego wzorkiem pełnym tęsknoty, a z każdym kolejnym tygodniem jej entuzjazm na widok Alana jakby lekko malał. Syriusz, któremu chłopak w końcu do wszystkiego się przyznał, obserwował sytuację z dużym smutkiem i niepokojem.

Lily z kolei z każdym dniem czuła coraz mocniej, jakby ulatniało się z niej życie. Sytuacja w dormitorium była wykańczająca, mimo kilku podejść do pogodzenia się z Amy, ta milczała jak zaklęta i odzywała się tylko do Kat. Poza tym Amy spędzała w ich pokoju tak mało czasu, jak tylko mogła, więc przychodziła późno w nocy i wstawała pierwsza, a na posiłkach siadała przy drugim końcu stołu. Lily, której na początku było przykro w końcu zaczęła się denerwować, że przyjaciółka okazała się być taka uparta. Zdawało jej się, że Amy pokazuje swoją nową, ukrytą do tej pory stronę przez co nagle zrobiła się bardzo nieprzyjemna i obca. Zaczęła spędzać czas z innymi dziewczynami z Gryffindoru i robiła się bardzo hałaśliwa, gdy tylko Lily pojawiła się blisko. Poza tym Kat doniosła, że zaczęła ją widywać z pewnym Krukonem z siódmego roku, który od dłuższego czasu podobał się Amy, ale nigdy nie miała odwagi do niego podejść.

Do tego wszystkiego Alan ciągle chciał spędzać z nią czas i Lily nie miała nawet chwili, żeby zebrać myśli. Czuła, że oddala się od swoich przyjaciół, ale nie chciała sprawiać przykrości Alanowi i odmawiać mu co chwila spotkań. Chłopak bardzo się starał polepszyć jej widocznie kiepski humor, ale Lily nie mogła się zdobyć na szczerą rozmowę z nim, więc po prostu zbywała temat.

Kat cała ta napięta atmosfera także się udzielała. Z początku nie chciała się wtrącać, ale pewnego dnia nie wytrzymała i poprosiła Lily o rozmowę na osobności.

- Lily, zaczynam się o ciebie martwić. Wiem, że ciężko jest nam teraz z Amy, ale zrobiłaś się jeszcze bardziej blada niż zwykle i mam wrażenie, że strasznie schudłaś, prawie nic nie jesz. Musimy coś z tym wszystkim zrobić, to nie może się ciągnąć w nieskończoność.

- Och wiesz, że próbowałam, ale ona jest taka uparta! Sama widziałaś, przepraszałam ją już tyle razy, że przestałam liczyć. Co mogę jeszcze zrobić? - jęknęła Lily.

- Słuchaj, wpadł mi do głowy taki pomysł... Amy czuje się zawstydzona, dlatego unika nas wszystkich. Mam wrażenie, że to zaszło za daleko i głupio jej tak nagle powiedzieć, że wszystko jest w porządku i możecie zacząć znowu normalnie rozmawiać...

- Jaki pomysł, Kat? Zrobię wszystko co się da, niech to się tylko skończy...

- Musimy wymyślić coś, żeby Syriusz z nią porozmawiał i wszystko wytłumaczył. Pamiętasz, jaka była zadowolona z tego balu i spotkania z nim. Myślę, że to kluczowa kwestia, żeby on jej wszystko wyjaśnił i żeby nie czuła się przy nim jak idiotka.

- On próbował Kat, ale też nie chciała go słuchać... jemu też jest przykro przez to wszystko, bo bardzo ją polubił, a teraz całkiem jej odbiło i zachowuje się jak nie ona.

- To niech Syriusz spróbuje jeszcze raz, jakoś inaczej. Lily, wymyślisz coś, co ją przekona, znasz ją najlepiej ze wszystkich - Kat nie traciła nadziei.

- Pomyślę nad tym - mruknęła Lily chcąc zakończyć ten temat, ale jej głos nie wyrażał entuzjazmu.

- Lily, ale czy tobie chodzi na pewno tylko o sytuację z Amy..? - zapytała niepewnie Kat wiedząc, że za chwilę zacznie wchodzić na drażliwy temat.

- Chyba tak - ucięła natychmiast przyjaciółka.

- A jak... sprawy z Alanem? - Kat zdecydowała się pociągnąć temat.

- A czemu pytasz? - zapytała trochę za ostro, przez co Kat się jeszcze bardziej zmieszała.

- No... po prostu... szczerze mówiąc nie wyglądasz na szalenie zakochaną Lily. Ani na szczęśliwą. Na początku byłaś chyba całkiem zadowolona z jego obecności, a teraz mam wrażenie, że coś się zmieniło. - powiedziała w końcu.

Lily przez chwilę rozważała, czy mówić prawdę, ale w końcu uznała, że nie za bardzo ją już cokolwiek obchodzi.

- Alan jest naprawdę kochany. I dobry. I opiekuje się mną cały czas. Jest naprawdę wspaniałym chłopakiem - powiedziała głosem, który wcale nie wyrażał radości.

- Ale...?

- Ale nie czuję się z nim tak... - zawahała się.

- Tak jak z Jamesem? - dokończyła za nią Kat. Dla dobrego obserwatora nie było trudno domyślić się, co gryzie Lily.

Lily kiwnęła głową na potwierdzenie. Miała ochotę się rozpłakać, ale czuła, że nawet na to nie ma siły. Od wielu dni nie zjadła normalnego posiłku.

Kat o nic już nie pytała, tylko przytuliła ją mocno.

*

Zbliżał się kolejny bardzo ważny mecz Quidditcha, przez co treningi stawały się coraz bardziej intensywne. Kolejnym ciosem dla Jamesa spowodowanym Lily i jej nowym chłopakiem był fakt, że ów chłopak był kapitanem drużyny. James dotychczas dogadywał się z nim bardzo dobrze i wspólnie opracowywali technikę, jaką obiorą przy każdym meczu, a treningi same w sobie były momentem, w którym mógł zapomnieć o wszystkich problemach i skupić myśli na czymś, co kochał robić. To się teraz zmieniło. James starał się to ukryć, jak mógł, ale treningi wyprowadzały go z równowagi, był przez nie zdenerwowany i kilka razy bliski zrezygnowania i zostania w dormitorium. Co gorsza Lily często pojawiała się na trybunach, a Alan w każdej możliwej przerwie biegł do niej, żeby porozmawiać albo ją pocałować.

Tak było i tym razem.

James miał wyjątkowo zły humor. Nie wyspał się i nie zdążył na śniadanie, a dzień wcześniej na eliksirach pomylił fiolki przez co nie zaliczył testu, a do tego wszystkiego zbliżała się pełnia i po raz setny przeprowadzał z Remusem konwersację na temat tego, że huncwoci nie zostawią go samego w Wrzeszczącej Chacie. Widok roześmianego Alana i siedzącej obok Lily rozjuszył go jeszcze bardziej. Wsiadł na miotłę wcześniej niż inni i odbił się od ziemi, powstrzymując w sobie chęć natychmiastowego powrotu do zamku.

W międzyczasie jakoś wymigał się od tego, by i tym razem uczestniczyć wraz z Alanem przy opracowywaniu strategii, co zaskutkowało tym, że osamotniony kapitan zmieniał pomysł co kilka minut. Mimo że trening powinien się już dawno skończyć kazał im wypróbować nową kombinację, bo we wcześniejszych ciągle coś mu nie pasowało.

- Alan, już siedzimy tu o godzinę za długo! - krzyknął w końcu James w jego kierunku.

- Od kiedy ci to przeszkadza? - zapytał kapitan szczerze zdziwiony.

- Może gdybyś przestał co chwilę latać poplotkować ze swoją dziewczyną to byś mógł się bardziej skupić na tym, co robisz - odwarknął James czując coraz większą wściekłość.

Alan zaperzył się, ale postanowił nie dać się wyprowadzić z równowagi. Wiedział, że James był porywczy i momentami przestawał się kontrolować.

- Może daruj sobie takie głupie wstawki i pomóż mi tak jak zwykle opracować plan to skończymy szybciej - starał się mówić spokojnie.

- To może ja zostanę kapitanem, skoro nie umiesz sobie sam z niczym poradzić? - James nie przestawał wrzeszczeć i zacisnął mocno dłonie w pięści, na czego widok Syriusz podszedł do niego i szepnął mu do ucha, żeby się uspokoił. Nie chciał, żeby sprawa zaszła za daleko.

Lily widząc z daleka nietypową sytuację postanowiła podejść bliżej. James i Alan wykrzykiwali coś do siebie z wyraźną wrogością. O ile widok wściekłego Jamesa nie był jakąś całkowitą nowością to krzyczący Alan, którego rzadko kiedy coś wyprowadzało z równowagi mocno ją zaniepokoił.

- Co się dzieje? - zapytała głośno, żeby przebić się przez krzyki.

James nawet nie spojrzał na nią, tylko nadal wlepiał morderczy wzrok w Alana.

- Dzieje się to, że twój chłopak jest beznadziejnym kapitanem drużyny i nie potrafi o niczym sam zadecydować. - powiedział.

- Rogacz.... - Syriusz ponownie starał się oponować.

- Ty też go sobie tak rozstawiasz po kątach? Sam z siebie nie jest w stanie nic zrobić? - wykrzyczał James ignorując przyjaciela i w końcu na nią spojrzał. Lily zatkało. Nie widziała go nigdy tak zdenerwowanego, a już na pewno nie na nią.

- Potter, nie przeginaj. Nie odzywaj się do Lily w taki sposób. - Alan całkowicie tracąc nad sobą kontrolę chwycił za różdżkę, ale Lily powstrzymała jego rękę.

- Proszę cię, Alan, nie rób nic głupiego - powiedziała cicho, na co chłopak bardzo powoli i niechętnie schował różdżkę z powrotem do kieszeni.

- Właśnie tak myślałem - James zaśmiał się tryumfalnie - i jaki ty chcesz mieć autorytet, jak się nie umiesz przeciwstawić jakiejś pannie? - zabrał z ziemi swoją miotłę i ruszył w stronę szatni, a za nim Syriusz, w międzyczasie rzucając w kierunku Lily przepraszające spojrzenie. Reszta Gryfonów stała jak wryta zszokowana całą sytuacją.

- Koniec na dziś - mruknął Alan i dopiero wtedy wszyscy ruszyli się z miejsc.

*

- Oszalałeś do reszty, Jim. Wydzierać się na kapitana drużyny. Przecież on cie może nawet wyrzucić! - od razu zaczął Syriusz, gdy zaczęli przebierać się w normalne ubrania.

- Nawet jakby chciał to tego nie zrobi, bo cała drużyna na tym ucierpi - odparł James z obojętnością. Nadal był wściekły i wręcz żałował, że nie sprowokował Alana jeszcze bardziej, bo miał dziką ochotę trafić w niego jakimś zaklęciem. - Sam powinien odejść, co to za kapitan, który nie umie utworzyć strategii - dodał jeszcze.

Syriusz spojrzał na niego ze złością.

- I to niby tylko o to chodzi, tak? O to, że ma problem ze strategią i przedłuża treningi, które zazwyczaj były dla ciebie ulubioną częścią dnia? - zapytał krzyżując ręce na ramionach.

James westchnął i oparł się z rezygnacją o szafkę na miotły.

- Wiesz dobrze o co chodzi - powiedział cicho wlepiając wzrok w swoje buty.

- To może powinieneś w końcu z nią porozmawiać? - zapytał Syriusz dokładnie wiedząc, o czym mówił jego przyjaciel. - To się ciągnie już któryś tydzień z kolei.

- I co mam jej niby powiedzieć?

- Prawdę - odparł, na co James się skrzywił.

- Ale ona teraz ma chłopaka.

- I snuje się po zamku jak cień. Czeka, aż się do niej odezwiesz. - powiedział Syriusz i po chwili zawahania dodał jeszcze:

- Ja nie chcę mieszać, Jim, ale po prostu mam wrażenie, że oboje się bez siebie strasznie męczycie.

- To po prostu nie powinno być aż takie trudne - odpowiedział chłopak i ruszył w kierunku wyjścia.

*

Syriusz nie lubił wtrącać się w czyjeś decyzje, uważał, że każdy ma prawo robić to, co chce - sam narobił w swoim życiu wiele głupot, ale ostatecznie wyciągnął z nich ważne lekcje. Jednak sytuacja, w jakiej znajdowali się jego przyjaciele była dla niego na tyle przykra i nielogiczna, że nie był stanie stać z boku. O ile James dzielił się z nim swoimi myślami i wiedział dobrze, co go gryzie to Lily upierała się, że wszystko jest w porządku, mimo że widać było na pierwszy rzut oka, że dzieje się z nią coś niedobrego. Syriusz znał ją na tyle, że domyślał się, o co chodzi, więc był tym bardziej zdenerwowany. Nie trudno było porównać poprzednią Lily, która spędzała z nimi czas - roześmianą, rozgadaną i z błyskiem w oku - do nowej Lily chodzącej z Alanem - cichej, smutnej i chorobliwie bladej.

Jeszcze ta przeklęta Vane - pomyślał Syriusz - uparta dziewucha. Latam za nią jak kretyn, żeby normalnie porozmawiać, a ona mnie ignoruje.

Nagle poczuł jak ktoś delikatnie otacza rękami jego szyję, co wyrwało go z zamyślenia.

- Syriusz - mruknęła Lily wtulając się w plecy chłopaka - mam plan. Ucieczka do Irlandii. O północy wsiadamy na miotły i już nie wracamy. Piszesz się na to? - zapytała i dosiadła się obok niego.

- Z tobą i na koniec świata. - uśmiechnął się, ale szybko spoważniał na widok sińców pod jej oczami.

-  Szkoda tylko, że mam lęk wysokości - mruknęła. - Słuchaj, mam do ciebie sprawę - dodała szybko znacznie głośniej widząc jego zatroskaną minę i chcąc uniknąć dociekliwych pytań - Wymyśliłam, co zrobić, żeby pogodzić cię z Amy.

Syriusz westchnął.

- No dawaj. Zrobię wszystko.

- Musisz jej napisać list. - orzekła z poważną miną.

- Że co? - popatrzył na nią zdziwiony.

- List! Ona nigdy nas nie wysłucha i nie uwierzy, że ją polubiłeś. Wiesz, Amy ma tak naprawdę bardzo niską samoocenę, teraz próbuje nam udowodnić, że świetnie się bez nas bawi i zaczęła robić jakieś dziwne rzeczy, ale tak naprawdę jest jej bardzo źle. Mógłbyś napisać parę słów tak wiesz, od serca. Ona lubi takie gesty. A raczej lubiła, jak jeszcze nie stała się duszą towarzystwa i podrywaczką siódmoklasistów. - oboje parsknęli śmiechem. Syriusz zamyślił się na chwilę.

- Jeśli myślisz, że to pomoże to mogę spróbować, ale nie jestem zbyt dobry w pisaniu listów z wyznaniami - skrzywił się.

- Dasz radę, Łapa. Po prostu napisz to, co czujesz, nawet jeśli jesteś na nią trochę zły - Lily rozchmurzyła się. W końcu poczuła, że zatliła się w niej jakaś nadzieja na powrót przyjaciółki.

- No dobrze, skoro ja mam pisać listy miłosne to w takim razie co Ty zamierzasz robić w sprawie Jamesa? - zapytał wykorzystując sytuację.

Lily znowu się nachmurzyła.

- A dlaczego miałabym coś robić? To on zrobił aferę przed całą drużyną. I nazwał mnie "jakąś panną".

- On za tobą strasznie tęskni i dlatego tak szaleje. Nie udawaj że nie wiesz, znasz go, wiesz jaki jest.

- Tak, wiem. Uparty i przekonany, że może robić wszystko, na co ma ochotę.

Syriusz uśmiechnął się, bo wypowiedziała to tonem, jak gdyby był to komplement. Po chwili do Lily także to dotarło i odwzajemniła uśmiech.

- To, że on jest uparty, nie jest niczym nowym, ale po tobie się tego nie spodziewałem - pokręcił głową i przytulił ją do siebie.

*

Kat będąc sama w dormitorium wyciągnęła spod łóżka mały, dokładnie zabezpieczony obraz namalowany na płótnie. Przedstawiał on ją wraz z roześmianym Remusem trzymających się za ręce. Schowała go delikatnie do torby i westchnęła. Mimo że dostawała tyle pochwał, co do swoich dzieł to ciągle stresowała się, gdy miała je komuś pokazać.

Wyszła z pokoju i ruszyła w kierunku dormitorium chłopców. Będąc przed drzwiami zapukała cicho i nie czekając na pozwolenie chwyciła za klamkę.

- Hola hola Kat, mogłaś nas tu na czymś przyłapać! - krzyknął James udając, że w pośpiechu odskakuje od Syriusza.

Kat roześmiała się.

- Nie przeszkadzajcie sobie, ja tylko szukam Remusa. Wiecie, gdzie on jest? - zapytała rozglądając się po pokoju, ale nie było tam nikogo poza chłopcami i Peterem.

- Ee... - James na sekundę mocno się zmieszał - No on... nie mówił ci? - próbował jakoś wybrnąć z kłopotliwej sytuacji.

- Czego? - zapytała zdziwiona.

- Musiał jechać do mamy - szybko zareagował Syriusz.

Kat zmarszczyła czoło.

- Znowu? Nic nie mówił... - powiedziała.

- No bo... to nagła sprawa - dodał Syriusz.

- Taak, spakował się szybko i od razu wyjechał - wsparł go James.

- Och... w porządku, dzięki - powiedziała Kat i szybko wycofała się za drzwi.

Nietrudno było się domyślić, że chłopcy kręcili, ale nie chciała im pokazywać, jak bardzo zrobiło jej się przykro. Remus znowu nagle wyjechał i nie znalazł ani chwili, żeby się z nią pożegnać? Coś tu było mocno nie tak. Czując narastający niepokój wróciła do swojego dormitorium i schowała obraz z powrotem pod łóżko.

Syriusz, Peter i James spojrzeli zakłopotani na siebie.

- Chyba jej nie przekonaliśmy - uznał James.

- Ja mogę z nim chodzić do Zakazanego Lasu w każdą pełnię, przemieniać się w psa, unikać jego ciosów, gdy jest pod postacią wilkołaka, ale z babami niech sobie radzi sam - skwitował Syriusz patrząc niechętnie na pergamin, który wkrótce miał się stać listem wysłanym do Amy.

4 komentarze:

  1. Syriusz zawsze pomocny ;) świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Melduję, że nadrobiłam braki i czekam na więcej ;p
    Syriusz jaki kochany, że stara się ich ogarnąć, mam nadzieje ze szybko ze sobą porozmawiają!!

    - Kate

    OdpowiedzUsuń

Netka Sidereum Graphics
x