Nie jest to mój najlepszy wpis, ale chciałam wrzucić przed weekendem coś potrzebnego do rozkręcenia fabuły. Następna notka będzie już lepsza ♡
*
Lily na lekcji transmutacji siedziała jak na szpilkach. Nie wiedziała, o czym konkretnie chciał z nią rozmawiać Alan, ale nie trudno było się domyślić, że nie będzie to nic miłego.
Reakcja Jamesa na ich ostatnie spotkanie w szatni, widok jego złości i rozczarowania utkwiły jej w głowie na długo i nie dawały spokoju. Wiedziała, że musi w końcu do wszystkiego przyznać się Alanowi i porozmawiać z nim szczerze, bo inaczej to wszystko nie ma żadnego sensu, a ona tylko zagłębia się w swoich kłamstwach.
Od razu po dzwonku wybiegła z sali i ruszyła w stronę umówionego miejsca. Po drodze w głowie mieszały jej wspomnienia, natłok myśli i powróciło uciążliwe poczucie winy.
Alan już na nią czekał. Na jej widok wstał i uścisnął ją krótko na powitanie.
- Jak zajęcia? - zapytał, ale jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
- W porządku - odparła chcąc jak najszybciej przejść do sedna sprawy.
- O czym chciałeś porozmawiać? - usiadła obok niego i zapytała bez zbędnych wstępów.
Alan był przygotowany na tę rozmowę, więc bez większego wahania zaczął mówić.
- O nas, Lily. Staram się robić co mogę, ale ty tak naprawdę o niczym ze mną nie rozmawiasz. Mam wrażenie, że to wszystko jest takie powierzchowne i bez większego znaczenia. Chciałem zapytać wprost, czy ty w ogóle... chcesz jeszcze ze mną być? - jak zawsze miał w sobie duże pokłady spokoju i opanowania, mimo że tym razem w środku targały nim emocje.
Lily wzięła głęboki oddech. Mimo że spodziewała się tego pytania to nadal nie wiedziała jak na nie odpowiedzieć. Patrzyła na niego kilka minut, aż w końcu uderzyła ją bolesna świadomość, że ten chłopak nie zasługuje na takie traktowanie.
- Alan... - powiedziała słabym głosem i złapała go delikatnie za rękę. - Jesteś cudownym człowiekiem. Wiem, że dbasz o mnie i naprawdę jestem ci za to wdzięczna. Ale ja mam teraz jakiś trudny, pokręcony czas i... i po prostu nie potrafię tego docenić. To wszystko zadziało się chyba za szybko po moim ostatnim rozstaniu i nie przemyślałam tego za dobrze. - przerwała, żeby się trochę uspokoić. Wiedziała, że rani teraz kogoś, kto nigdy nie zraniłby jej i czuła się z tym fatalnie.
Alan pokiwał głową.
- Już masz to wszystko przemyślane, prawda? - zapytał smutno.
- Szczerze mówiąc to nie. Szłam tu z myślą, że jakoś z tego wybrniemy, ale chyba jest już trochę za późno - powiedziała ściskając jego dłoń coraz mocniej - Wiem, że to słuszna decyzja, ale jednocześnie pęka mi serce - dokończyła zupełnie szczerze.
- Mi też, Lily. Śmiem twierdzić, że czuję to samo co ty, tylko dziesięć razy mocniej - odparł. Pierwszy raz widziała go tak smutnego.
- Możemy być ze sobą teraz szczerzy? - zapytał jeszcze.
Dziewczyna kiwnęła głową wiedząc, jakie pytanie teraz nastąpi.
- Czy ty czujesz coś do Jamesa?
Poczuła, że serce zaczyna jej bić mocniej ze zdenerwowania. Przez chwilę milczała.
- Tak. Chyba tak. Ale sama jeszcze nie wiem co - spojrzała w ziemię zawstydzona. Alan tylko kiwnął głową uznając, że nie chce wiedzieć nic więcej na ten temat.
- Szkoda, że nie powiedziałaś mi tego wszystkiego wcześniej - dodał czując coraz większy żal do dziewczyny.
- Przepraszam, jestem taka głupia - jęknęła. - Sama już nie wiem, co robię.
- Nie jesteś głupia, Lily. Po prostu musisz poważnie zastanowić się nad tym, czego tak naprawdę chcesz. - odparł. Lily pomyślała, że dużo bardziej wolałaby, żeby teraz na nią nawrzeszczał. Jego spokój powodował, że czuła się ze sobą jeszcze gorzej.
Alan wstał z ławki z ciężkim sercem. Nie sądził, że sprawa potoczy się tak szybko i Lily po prostu powie mu, że już nie chce z nim być. Mimo wszystko oboje w głębi duszy wiedzieli, że dobrze się stało.
- Alan - zatrzymała go - przepraszam. I dziękuję ci za wszystko - powiedziała czując, że zbiera jej się na łzy.
Chłopak tylko kiwnął głową i ruszył w stronę zamku zostawiając ją samą.
Lily wzięła spokojny i głęboki wdech patrząc jak chłopak odchodzi nie odwracając się już w jej stronę. Postanowiła tym razem nie płakać. Musiała w końcu zmierzyć się z bałaganem, którego sama narobiła.
Nie myśląc zbyt wiele jeszcze trochę nieprzytomna podeszła do Jamesa od razu, gdy tylko zobaczyła go na korytarzu nie zważając na to, że wraz z nim idzie cała reszta huncwotów.
- James, możemy pogadać? - zapytała.
Chłopak przystanął, spojrzał na nią i ze zdumieniem stwierdził, że ma bardzo zdeterminowany wyraz twarzy.
- A mamy o czym? - odparł chłodno choć robił to niemalże z przymusem, bo na sam jej widok odechciewało mu się jakichkolwiek sprzeczek. Minęło sporo czasu od ich ostatniego spotkania i uraza do niej mocno zelżała.
- Proszę cię - odparła tylko.
James wymienił z przyjaciółmi porozumiewawcze spojrzenia i huncwoci wyminęli ich, żeby mogli zostać sami.
- No to mów - odpowiedział nie rezygnując jeszcze z nieprzyjemnego tonu.
Lily wzięła głęboki oddech i nie zważając na to, że dużo osób na korytarzu może ją usłyszeć zaczęła mówić praktycznie jednym tchem.
- Wiem, że namieszałam i popsułam wszystko, co było między nami. I że prawdopodobnie nie chcesz mnie już nawet widzieć. Ale chcę tylko, żebyś wiedział, że próbuję to w końcu naprawić. Muszę wiele rzeczy przemyśleć i sobie poukładać. A ty byłeś... jesteś. Jesteś jedną z najbliższych dla mnie osób i mam nadzieję, że kiedyś mi to wszystko wybaczysz. - patrzyła na niego tracąc nieco na pewności siebie, gdy te słowa wybrzmiały.
James zdziwił się lekko. Nie przypominał sobie, żeby Lily kiedykolwiek zebrała się na takie wyznania względem niego. Nawet jeśli chciała mu przekazać coś miłego to robiła to bardzo zdawkowo i żartobliwie. Czuł, jak cała złość z niego powoli wyparowuje na widok jej przejętego spojrzenia.
- Lily, ja też bym tego chciał. - odpowiedział dużo spokojniej - Po prostu potrzebuję jeszcze trochę czasu. To wszystko mnie za bardzo przytłoczyło, ale nie myśl sobie, że już nie chcę cię widzieć, bo to nie jest prawda.
Dziewczyna kiwnęła głową niesamowicie rada, że podjął dyskusję.
- W porządku, poczekam ile będzie trzeba - odparła z nieco lżejszym sercem - A co do Quidditcha to myślę, że powinieneś porozmawiać o tym na spokojnie z Alanem - głos lekko jej zadrżał przy wypowiadaniu imienia chłopaka - wiem, że brakuje ci tego najbardziej na świecie.
- Poradzę sobie z tym jakoś - odparł niechętnie. Z perspektywy czasu zrozumiał, że jego zachowanie wobec Alana nie było słuszne, ale myśl o rozmowie z nim i przepraszaniu nie była dla niego zbyt przyjemna.
- Jasne, jak ze wszystkim innym - odparła uśmiechając się niepewnie. Zawahała się przez chwilę, jakby coś rozważała, ale w końcu już miała się od niego odwrócić.
- Lily - zatrzymał ją - tylko pamiętaj o jednym. Nawet jeśli jestem na ciebie akurat śmiertelnie obrażony - umyślnie zaakcentował te słowa - to i tak możesz do mnie zawsze przyjść, gdy będziesz czegoś potrzebowała - uśmiechał się do niej już całkowicie naturalnie i szeroko.
Dziewczyna poczuła, jakby ktoś nagle zdjął jej z barków straszliwie ciężki kamień.
- Jest coś, czego teraz potrzebuję - w końcu nie wytrzymała i wpadła mu w ramiona wtulając się w niego z całych sił.
James roześmiał się i odwzajemnił uścisk czując jak wszystkie jego obolałe i spięte mięśnie w końcu zaczynają się nieco rozluźniać.
Ale nie było jedyne nieoczekiwane spotkanie, które dziś go czekało.
*
James wieczorem siedział wpatrzony w kominek i bił się z myślami. Syriusz z przepraszającą miną wybrał się parę minut temu na trening i od tamtej pory chłopak starał się odepchnąć od siebie natrętne myśli o zbliżającym się meczu, na którym nie będzie miał okazji grać, co nie śniło mu się nawet w najgorszych koszmarach. Nie zauważył, gdy koło niego ktoś przystanął.
- Cześć, James - wysoka ciemnowłosa dziewczyna ze śniadą cerą nagle podeszła do niego. Chłopak lekko zdziwiony spojrzał na nią.
- Och, hej... Megan - odparł z olbrzymią nadzieją, że nie przekręcił jej imienia.
- Możesz mówić mi Meg - uśmiechnęła się zadowolona, że ją kojarzy. - Mogłabym zająć ci chwilę?
- Jasne, o co chodzi? - zapytał przesuwając się na kanapie, by mogła się dosiąść.
- Ech, sama nie wiem jak zacząć - uśmiechnęła się przepraszająco.
- Do mnie można mówić wprost - odwzajemnił uśmiech zaintrygowany.
- No dobrze... więc tak. Nie wiem, co się zadziało, że musiałeś odejść z drużyny, ale Alan to mój dobry znajomy i... poprosił mnie, żebym była w twoim w zastępstwie na finałowym meczu, przynajmniej do czasu aż nie znajdą kogoś na stałe na szukającego...- popatrzyła na niego widocznie wyczekując jego reakcji.
- Och... - odparł tylko - W porządku.
- Słyszałam, że mocno się posprzeczaliście, a nie chciałam, żebyś na starcie widział we mnie wroga - dodała szybko widząc jego zniechęconą minę.
- Nie musisz się tego obawiać. Ta cała sprzeczka była z mojej winy tylko za późno się zorientowałem.
- No to mi ulżyło. Nie chciałam mu odmawiać, szczególnie teraz, kiedy jest taki załamany tym zerwaniem...
- Czym? - James poczuł jak całe jego ciało w sekundę się napięło.
- Ta jego dziewczyna, Lily Evans, dosłownie dzisiaj rano z nim zerwała podobno bez jakiegoś większego powodu... biedny Alan nie może sobie teraz znaleźć miejsca. Kojarzysz ją? - zapytała z dziwnym błyskiem w oku.
- Kojarzę - mruknął James czując się przez chwilę, jakby dostał tłuczkiem w głowę, ale udał, że ta informacja go nie obeszła - Tak swoją drogą to nie widziałem cię nigdy, żebyś startowała na jakieś stanowisko w drużynie? - zapytał chcąc jak najszybciej zmienić temat.
- Och, tak... podobno dobrze sobie radzę na boisku, ale dostaję takiej tremy prze publicznością, że nigdy nie zdecydowałam się grać. Alan to u mnie wybłagał, bo widział mnie parę razy na miotle, a nikt nie chce się podjąć teraz takiego zadania zupełnie bez przygotowania. - skrzywiła się lekko. - Także jeśli chciałbyś wybawić mnie z opresji i jednak spróbować wrócić do drużyny to nie będę miała nic przeciwko.
- Raczej się na to nie zapowiada, także w tobie cała nadzieja - odparł James starając się zabrzmieć pogodnie.
- No tak, teraz to już wcale nie czuję presji! - roześmiała się - Tak czy siak chciałabym ci to jakoś wynagrodzić. Może dasz zaprosić się na kremowe piwo? - w końcu zapytała.
- Nie trzeba naprawdę... - James urwał, gdy zreflektował się, że prawie odmówił spotkania pięknej dziewczynie, która na dodatek interesuje się Quidditchem.
*
- I umówiłeś się z nią? - zapytał Peter.
- Na kawę? - zdziwił się Remus.
- No a Lily? - natychmiast podłapał Syriusz.
James wzruszył ramionami. Właśnie streścił im całą historię, gdy byli już sami w dormitorium.
- Lily mówiła coś o zastanawianiu się i porządkowaniu spraw. Nawet mi nie napomknęła, że nie jest już z Alanem. A ja nie będę na nią wiecznie czekał.
Widzę, że kompilacji ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuń