wtorek, 28 lipca 2020

Urywki z wakacji cz. 1

Dzień rozpoczęcia wakacji i powrotu do domów był wyjątkowo przyjemny. Ostre słońce przedzierało się przez pootwierane okna, a ciepły wiatr delikatnie wprawiał zasłony w ruch.

Mimo sprzyjającej atmosfery Syriusz siedział w przedziale razem z Remusem, Jamesem i Peterem widocznie przygnębiony. Wiedział, że gdzieś niedaleko Lily porusza jego temat z naburmuszoną Amy, a Kat wszystkiemu się przysłuchuje. Z jednej strony czuł skrępowanie tą sytuacją, bo lubił sam załatwiać sprawy, które bezpośrednio go dotyczyły, ale w tej kwestii zabrakło mu już cierpliwości.

Amy wzbudzała u niego skrajne emocje. Myśl o tym, że miałby ją stracić po tych kilku wspólnie spędzonych miesiącach powodowała dziwny niepokój, ale z drugiej strony nie wiedział, czy zdołają się porozumieć. Zanim tamtego dnia pobiegł za nią, żeby publicznie wyznać jej miłość wszystko było o wiele prostsze, a teraz Amy miała wobec niego nieco inne oczekiwania, czego zupełnie nie przewidział. Momentami kojarzyła mu się z małym puchatym kotem, który potrzebuje dużo czułości, a gdy jej nie otrzyma fuknie obrażony i schowa się w kącie i nie da się go już wyciągnąć.

- No dobra stary, nie mogę dłużej tego przed tobą ukrywać - wyszczerzony James wyrwał go z zamyślenia.

- Co jest? - zapytał patrząc w jego stronę.

- Zabieram cię do siebie na wakacje. Całe wakacje, wyobrażasz to sobie?! - James wyraźnie podekscytowany tą nowiną wpatrywał się w niego czekając na reakcję.

Syriusza na moment zatkało. Spojrzał na niego marszcząc brwi.

- Ale... co na to twoi rodzice?

- Myślę, że nie będą mieli nic przeciwko, szczególnie, że był to pomysł mojej mamy - odparł z uśmiechem.

Syriusz poczuł, jakby ktoś zdjął z jego barków od dawna ciążący mu kamień. Myśl o wakacjach przytłaczała go już od kilku tygodni, więc informacja, że nagle ma gdzie się podziać spowodowała, że spłynęło na niego przyjemne poczucie ulgi.

- Dzięki, Jim - odparł bardzo cicho. Patrzyli sobie przez chwilę w oczy. James wiedział, że jego przyjaciel nie jest skory do nazbyt pokazowego okazywania emocji, ale samo jego wdzięczne spojrzenie i wygładzające się rysy twarzy wskazywały na to, jak bardzo jest ucieszony.

James pokiwał głową zadowolony.

- Będzie super! - dodał z entuzjazmem.

*

- Lily, daj spokój, naprawdę nie chce mi się o nim nawet myśleć! - Amy buńczucznie skrzyżowała ręce na piersiach i mocniej wbiła się plecami w oparcie.

- W porządku, w takim razie tkwij sobie w tych swoich domysłach - odparła dziewczyna i zirytowana wróciła do udawania, że czyta książkę.

Amy po chwili westchnęła.

- No dobra, dobra, powiedz co masz powiedzieć i już więcej nie wracajmy do tego - w końcu odezwała się ze skrzywioną miną. Tak naprawdę była bardzo ciekawa, czego dowie się od Lily, ale myśl, że ktoś ma ją pouczać co do zachowania wobec własnego chłopaka była nieprzyjemnie drażniąca.

Lily powoli odłożyła książkę na stolik i spojrzała siedzącej na przeciwko przyjaciółce prosto w oczy.

- Amy, ja przecież nie chcę się wtrącać w nieswoje sprawy. Ale słyszę, że ostatnio masz dużo pretensji do Syriusza, a wiem też, że ci na nim zależy i jest mi przez to naprawdę bardzo przykro. On jest trudny w kontakcie. Bardzo zamknięty w sobie. Ale jemu też nie jest z tym wszystkim lekko. - zaczęła mówić urywanymi zdaniami i próbowała sklecić z nich sens.

- Mówił ci coś o tym? - zapytała dziewczyna uspokajając się nieco.

- Tak, wspominał, że ciężko wam się porozumieć, że nadajecie na trochę innych falach. Ale nie dzielił się szczegółami - odparła czekając na jej reakcję.

Amy bardzo szybko zmieniła swoją postawę i postanowiła wykorzystać ich ostatnie wspólnie spędzone chwile do szczerej rozmowy.

- On po prostu czasem... jest taki chłodny, rozumiesz. Jesteśmy od niedawna razem, to chyba nie jest nic dziwnego, że chciałabym z nim spędzać jak najwięcej czasu? Poza tym... nigdy nie narzekał, że ty jesteś koło niego za często, a przecież spędzacie mnóstwo czasu razem - mruknęła niechętnie.

Lily lekko zmarszczyła brwi, ale postanowiła ukryć swoje zdziwienie tym wyznaniem.

- Ale my się przyjaźnimy, więc ja nie wymagam tyle jego uwagi i zaangażowania. On się bardzo stara, żeby między wami było wszystko w porządku. Tylko to jest dla niego trudne, bo ty z łatwością okazujesz uczucia, a on tak nie potrafi. Nie lubi publicznie się przytulać albo spędzać każdej chwili razem. Musi mieć czas dla siebie albo dla chłopaków, taki już jest. Musicie z tym pójść na kompromis, bo inaczej wiecznie będziecie się kłócić. I musisz zrozumieć, że on po prostu inaczej okazuje uczucia.

Amy spojrzała w okno, żeby nie musieć dłużej mierzyć się z jej spojrzeniem. Wiedziała, że Lily ma rację, ale ciężko było się jej do tego przyznać.

- Ty nie masz takich problemów z Jamesem, prawda? - zapytała nadal na nią nie patrząc.

- Nie... James nie ma żadnych problemów z okazywaniem czegokolwiek - odparła krzywiąc się lekko i próbując ją rozbawić, ale odniosło to marny skutek. - Amy, Syriusz to super chłopak, musisz tylko postarać się go zrozumieć. Pamiętasz, jak ostatnio przyniósł ci ten wielki bukiet? Specjalnie nauczył się zaklęcia, żeby kwiatki nie więdły. Nawet nie wiesz, jaki to był dla niego wyczyn! - nie poddawała się mimo wszystko.

Amy uśmiechnęła się pod nosem na to wspomnienia i znowu spojrzała w jej stronę.

- Nie wiem, czy to się uda, ale spróbuję.

*

James czuł wyraźnie jak radość z faktu, że Syriusz spędzi z nim wakacje przeplatała się ze smutkiem wynikającym z tego, że nie będzie już codziennie widywał Lily.

Gdy dotarli do końcowej stacji natychmiast zaczął się rozglądać, żeby pożegnać się z nią po raz któryś z kolei. Z racji tego, że Lily też przeciskała się przez tłum uczniów widząc już z daleka jego rozczochraną fryzurę szybko się odnaleźli. Spojrzał na jej uśmiechniętą zaróżowioną twarz i paradoksalnie zaczął się uspokajać.

- Będę za tobą tęsknić - powiedział łapiąc ją za ręce i ściskając mocno.

- Ja za tobą już tęsknię - odparła przechylając głowę.

James roześmiał się. Każde słowo z jej strony wyrażające uczucia wobec niego niezmiennie powodowały, że przechodził go miły dreszcz.

Przysunął ją do siebie i pocałował delikatnie.

- To tylko dwa tygodnie, jakoś wytrzymamy.

- Jakoś musimy - odpowiedziała i objęła jego szyję rękami.



W tym samym czasie niedaleko od nich Syriusz podszedł do Amy, jednak nie uśmiechał się. Przez chwilę nie wiedział za bardzo co ma zrobić albo powiedzieć, bo jej twarz nie wyrażała zbyt wiele emocji. Przyglądał się jej uważnie i w końcu zauważył, że z jej oczu bije przejmujący smutek, a ręce skrzyżowane na piersiach ściska tak mocno, że aż pobielały jej nadgarstki.

- Rozmawiałaś z Lily? - zapytał w końcu.

- Tak - odparła - Ja już to wszystko wiem, Syriusz. Ale nie wiem, czy to się nam uda. - odparła zdawkowo. Miała nadzieję, że mimo tego ją zrozumie, bo dłuższe wyjaśnienia mogłyby skończyć się napadem płaczu, a to ostatnie, czego potrzebowała na peronie zapełnionym ludźmi.

- Mamy czas, żeby to wszystko przemyśleć - odparł domyślając się, co ma na myśli.

Kiwnęła głową. Syriusz z ciężkim sercem podszedł do niej bliżej i pocałował ją najpierw w czoło, a potem w policzek.

- Do zobaczenia, Amy.

- Do zobaczenia - odparła i nie mogąc się dłużej powstrzymywać przelotnie musnęła dłonią jego policzek.

*

Syriusz wszedł do domu przyjaciela, gdzie od samego progu czekała na nich pani Potter. Przywitała obojgu tak samo - mocnym uściskiem i całusem w czoło, jakby ciągle byli małymi dziećmi. Po chwili podszedł do nich także jej mąż, który z początku uścisnął ich dłonie, ale po chwili pokręcił głową, jakby dziwił się sam sobie i ostatecznie także uściskał obojga przy okazji targając włosy swojemu synowi, na co ten lekko się obruszył.

W całym domu można było wyczuć intensywny zapach pieczeni i szarlotki, czyli dań w których specjalizowała się mama Jamesa i co roku przygotowywała mu je na przywitanie.

Praktycznie cały wieczór spędzili we czwórkę, ale atmosfera była tak rodzinna i swobodna, że Syriusz ani razu nie poczuł się zmieszany czy skrępowany. Jedli, rozmawiali o wydarzeniach z całego roku szkolnego, a na koniec pani Potter z nieukrywaną dumą przeprowadziła ich po ogródku pokazując swoje nowe roślinne zdobycze, co James przyjął z małym entuzjazmem pamiętając, że przez swoją pasję jego matka w pewnym momencie wylądowała w szpitalu.

Zbliżał się wieczór, wszyscy powoli przygotowywali się do spania po dość chaotycznym i emocjonującym dniu. Syriusz wykorzystał pierwszą lepszą okazję, gdy Jamesa nie było w pobliżu, podszedł do Pani Potter i odezwał się do niej lekko speszony.

- Bardzo pani dziękuję. Za wspaniały obiad i za to, że mogę tu zostać przez całe wakacje. Wiem, że to był pani pomysł i nie mam słów, żeby opisać, jak dużo to dla mnie znaczy.

Kobieta uśmiechnęła się. James zdecydowanie odziedziczył po niej bystre spojrzenie, ale gdy się uśmiechała jej rysy stawały się zdecydowanie bardziej łagodne i dobrotliwe od psotnego wyrazu twarzy syna.

- Ależ Syriuszu, gościć cię to dla mnie sama przyjemność. Jesteś dla mnie jak drugi syn, a mój syn nie może się włóczyć po świecie całe wakacje! - odparła machając dłonią - Czuj się jak u siebie w domu. Tylko prosiłabym, żebyście nie zdemolowali go, gdy wybierzemy się z Fleamontem na naszą wycieczkę - dodała na koniec i zaśmiała się.

Syriusz kiwnął głową odwzajemniając uśmiech.

- Proszę się nie martwić, będę pilnował, żeby James nie wymyślił niczego głupiego!

*

Dni płynęły im wolno i przyjemnie. Nie robili nic specjalnego, chodzili godzinami po Dolinie Godryka i rozmawiali, wygrzewali się na słońcu w ogrodzie lub spotykali ze starymi znajomymi. Jednak sam fakt, że nie muszą się niczego uczyć i nie mają aktualnie żadnych poważniejszych zmartwień powodował przyjemne poczucie relaksu, więc marnowanie czasu odbijało się na nich  bardzo pozytywnie.

James jednak zauważył, że z każdym dniem Syriusz staje się coraz bardziej cichy i zamyślony. Na dzień przed wyjazdem jego rodziców i przybyciem Lily praktycznie przestał się odzywać. Chłopak postanowił zagadać na ten temat, gdy tak jak każdego dnia wylegiwali się na podwórku po sytym obiedzie.

- Dobra stary, mów co ci jest, bo zaczynam się niepokoić - zaczął bez większego wstępu.

Syriusz popatrzył na niego lekko zaskoczony i wyrwany z zamyślenia.

- Nic takiego - odparł niechętnie wiedząc, że jego przyjaciel tak łatwo nie odpuści.

- Chodzi o Amy? - zgodnie z przewidywaniami zapytał od razu.

- Nie wiem, czy o Amy, czy o mnie - zaczął. James wyczuł, że planuje mówić dalej, więc postanowił go nie naciskać. Milczeli przez chwilę, aż Syriusz faktycznie w końcu na nowo zabrał głos.

- Po prostu przyjąłem, że jestem taki, jaki jestem i za bardzo nigdy się nad tym nie zastanawiałem. A teraz zaczynam myśleć, że może to ze mną jest coś nie tak? Nie potrafię utrzymać przy sobie dziewczyny dłużej niż kilka miesięcy. Nie umiem pokazać, że mi zależy, ani pójść na żaden kompromis - mówiąc to wszystko patrzył przed siebie, jakby nie kierował swoich słów do nikogo konkretnego - Wcześniej mi to nie przeszkadzało, ale teraz zaczęło, bo mi na kimś naprawdę zależy i nie wiem zupełnie, co mam robić.

James powiedział natychmiast to, co od razu cisnęło mu się na usta.

- A Lily? Wiem, że to inna sytuacja, ale nigdy nie narzekała, żeby dostawała od ciebie za mało uwagi. W sumie na nic nie narzekała, uwielbiała cię od pierwszej waszej rozmowy - odparł nie rozumiejąc do końca.

- To trochę co innego. Lily to przyjaciółka, nie wymagał ode mnie, żebym spędzał z nią każdą chwilę i nie przytulała się do mnie non stop - odparł krzywiąc się lekko.

- Nie wiem, czy powinienem to mówić, ale... może Amy to nie jest właśnie ta dziewczyna? Może powinieneś być z kimś dla kogo nie będziesz musiał się całkowicie zmieniać? - zaczął niepewnie - Naprawdę Łapa, ze wszystkich możliwych opcji wybrałeś sobie wyjątkową przytulankę - roześmiał się na koniec nieco rozluźniając atmosferę.

Syriusz też się uśmiechnął i w końcu popatrzył w jego kierunku.

- A ty skąd wiesz, że Lily to ta dziewczyna? - zapytał przedrzeźniając go.

James wzruszył ramionami.

- Chyba nigdy nie można mieć całkowitej pewności. Po prostu przy niej robię się... lepszy. I spokojniejszy, a jak dobrze wiesz w moim przypadku nie jest to wcale takie proste. I jestem zwyczajnie... szczęśliwszy - dodał nagle zdając sobie sprawę, że nigdy się głębiej nad tym wszystkim nie zastanawiał.

Syriusz pokiwał głową i znowu odwrócił się, żeby popatrzeć przed siebie. Wieczorny wiatr zaczął lekko się wzmagać i tarmosić wielkie i bardzo nietypowe drzewa rosnące na przeciwko nich. Widać było, że pani Potter ma naprawdę dobrą rękę do magicznych roślin.

- Jak tu weszliśmy pierwszego dnia to zacząłem się zastanawiać... - zaczął mówić znowu - Pewnie nawet nie zdajesz sobie do końca sprawy, jak bardzo rodzinny masz dom. Dla ciebie to codzienność, że mama przygotowuje ci ciepły posiłek, ściska na powitanie i cieszy się na twój widok. A dla mnie to wszystko jest niepojęte i zupełnie nowe... i może... może dlatego taki jestem? Dlatego tak ciężko mi pokazać, że mi na kimś zależy? Może Amy też ma w domu codziennie ciepły posiłek i uśmiechniętych rodziców i nie rozumie, co jest ze mną nie tak? - teraz dla odmiany w jego głosie można było wyczuć dużo goryczy i zdenerwowania.

James wyprostował się bardzo zdenerwowany słowami przyjaciela.

- Słuchaj, ja się na tym nie znam, na pewno dom ma na to wszystko jakiś wpływ, ale jesteś ostatnią osobą, która powinna to sobie wyrzucać! - niemalże krzyknął - Chyba możemy się zgodzić, że twoja rodzina jest zafascynowana obrzydliwymi rzeczami i nie miałeś praktycznie nikogo, od kogo mógłbyś dowiedzieć się, że to wszystko jest bardzo złe. A mimo wszystko całkowicie się temu sprzeciwiłeś, sam z siebie, na dodatek trafiłeś do Gryffindoru i jesteś... naprawdę jesteś najlepszym człowiekiem, jakiego znam. - wyznał - Jakie znaczenie ma twoja chęć czy niechęć do okazywania uczuć publicznie, skoro za każdym z nas rzuciłbyś się w ogień, gdyby była taka potrzeba? A już na pewno za Amy. - chłopak poczuł się tak zirytowany, że Syriusz w ogóle śmie myśleć o sobie złe rzeczy, że aż lekko poczerwieniał na twarzy. Mimo że przyjaźnili się od lat nigdy nie przeprowadzili ze sobą tak szczerej rozmowy. Syriusz popatrzył na niego zdziwiony, ale z wyraźną wdzięcznością i w końcu zapytał:

- Co byś zrobił na moim miejscu? Gdyby chodziło o Lily?

- Gdyby istniało ryzyko, że nie zobaczę Lily przez dwa miesiące i prawdopodobnie nigdy nie będziemy już razem? Właśnie byłbym w drodze do jej domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Netka Sidereum Graphics
x