Lily snuła się po korytarzach Hogwartu jak cień przez kolejne tygodnie. Starała się zająć sobie czas nauką, spędzaniem czasu z koleżankami i spacerami po błoniach, ale robiło się coraz chłodniej i była zmuszona coraz więcej czasu spędzać w zamku. Napisała kilkanaście wersji odpowiedzi na list, na początku dawała upust swojej wściekłości w niewybrednych słowach, potem starała się prosić o rozmowę i odratować jakoś sytuację, aż w końcu wystosowała krótką notatkę, że przyjęła zerwanie do wiadomości i nie ma nic do dodania, ale ostatecznie doszła do wniosku, że to bez sensu i postanowiła wcale nie odpisywać. Szczególnie, że minęło kilka tygodni, a Matt nie wyraził żadnego zaniepokojenia jej brakiem odpowiedzi.
W czwartek jak zawsze ruszyła do biblioteki, by razem z Syriuszem popracować nad zadaniami z transmutacji. Jej przyjaciel nie potrzebował już nadrabiać zaległości. Lily zauważyła, że był bardzo bystry i przy systematycznej nauce już po kilku spotkaniach z nią wszystko załapał, ale oboje polubili te cotygodniowe spotkania sam na sam i nie chcieli z nich rezygnować. Robili szybko to, co mieli do zrobienia, żeby mieć czas na opowiedzenie sobie szczegółowo o tym, co ich spotkało w mijającym tygodniu.
Dziewczyna po cichu podeszła do ich ulubionej sofy w kącie biblioteki, Syriusz już czekał i uśmiechnął się szeroko na jej widok.
- Patrz Lily, już skończyłem wypracowanie! - wykrzyknął entuzjastycznie i machnął przed nią zapisaną kartką.
- Łał, już? Co tak szybko się z tym uwinąłeś? - zapytała zaskoczona. Syriusz zdecydowanie wolał zajęcia w praktyce niż pisanie wypracowań i nigdy nie zabierał się za nie aż z takim entuzjazmem.
- Temat był o animagach, a to ee... - zawahał się przez chwilę - to temat, który mnie bardzo ciekawi - uciął szybko. Lily uśmiechnęła się.
- Super, ale to w takim razie trochę bez sensu, żebyś tu ze mną przesiadywał, skoro już wszystko zrobiłeś - zrobiła nieco przerysowaną smutną minę wyginając w dół kąciki ust.
- No właśnie, tak sobie pomyślałem, że nic tu po nas, może przejdziemy się na błonia, póki jeszcze jest trochę słońca? Wypracowanie pewnie napiszesz jutro w pół godziny. No chodź Lily, nie daj się prosić, chciałem o czymś z tobą porozmawiać, a tu nie ma warunków - dodał, widząc na jej twarzy wahanie.
Dziewczyna zaciekawiona tym stwierdzeniem zgodziła się na spacer. Wyszli na błonia rozmawiając o animagach i różnych innych trochę bardziej błahych sprawach. Widać było, że świetnie czują się w swoim towarzystwie - Lily cały czas śmiała się z żartów chłopaka i prawie natychmiast zapomniała o smutnych myślach, które ją ostatnio dręczyły.
Doszli do ławki znajdującej się pod rozłożystą topolą i Syriusz dał jej znak, żeby usiedli.
- Lily, chciałem z tobą o czymś porozmawiać. Niedługo zbliża się Noc Duchów, no a że moje urodziny są 3 listopada to chciałem to jakoś połączyć i zrobić z tej okazji małe przyjęcie. Wiem, że nie przepadasz za takimi wydarzeniami i w ogóle, ale no... wiesz, to moje urodziny i chciałem, żebyśmy wszyscy spędzili miło razem czas.
Lily spojrzała na niego czujnie.
- Wiem, że nigdy nie przychodziłaś na takie spotkania, ale bardzo chciałbym, żebyś tym razem zrobiła wyjątek i raz nadszarpnęła swoją nieskazitelną reputację - wyszczerzył zęby w lekko ironicznym uśmiechu. Dziewczyna przewróciła oczami
- I co planujesz z tej okazji? - zapytała.
- Nic strasznego Lily, chce po prostu zrobić małą... no może nie taką małą potańcówkę w naszym Pokoju Wspólnym.
- W Pokoju Wspólnym? - spojrzała na niego jak na wariata.
- Tak, ale wszystko mamy już zaplanowane! Jak wszyscy pójdą spać to zbierzemy parę osób z powrotem w pokoju, a poza nim narzucimy zaklęcia wyciszające, żeby żaden nauczyciel albo dzieciak z niższych lat się nie przypałętał. Poza tym wszystko będziemy kontrolować na map... to znaczy, ktoś będzie wszystko kontrolował stojąc na czatach przy drzwiach - poprawił się szybko. - Będzie ekstra zobaczysz, muzyka, taniec, ee... trochę alkoholu - spojrzał na nią niby zakłopotany, ale widziała, że powstrzymuje rozbawiony uśmieszek przygryzieniem wargi. Lily skrzywiła się. Widziała jego entuzjazm i nie chciała tego psuć, ale huczne imprezy z alkoholem, które czasem organizowali starsi uczniowie to zupełnie nie była jej bajka.
- Oh daj spokój Lily, mamy już po 17 lat, nie narobimy głupot! - orzekł nieco urażony widząc jej wymowną minę.
- Tak, już widzę jak to wszystko się skończy - mruknęła trochę bardziej do siebie - Łapo, nie martw się, nie będę się wtrącała w twoje urodzinowe plany, to mogę ci obiecać. Ale aktualnie nie jestem w nastroju na żadne zabawy, musisz mi to wybaczyć.
- Widzę Lily, że nie jesteś i dlatego tym bardziej chcę cię do tego namówić. Musisz wyluzować i zakończyć temat tego całego Matta. Naprawdę, trochę zabawy ci się przyda. Poza tym chciałbym, żebyś mi pomogła z organizacją, pomyślałem, że mogłabyś z Amy przyszykować i ozdobić salę, będziecie się pewnie przy tym dobrze bawić. A my z chłopakami ogarniemy resztę. - uśmiechnął się i złapał dziewczynę za nadgarstek - Nie chcę spędzać tego dnia bez mojej najlepszej kumpeli. To co, mogę liczyć na twoją obecność?
Lily westchnęła.
- No dobrze, postaram się na chwilę pojawić, ale niczego nie obiecuję - powiedziała w końcu.
- Ekstra! Nie będziesz żałować obiecuje ci...- zawahał się przez chwilę - Ale czy mogę mieć do ciebie jeszcze jedną urodzinową prośbę? - na jego twarzy ponownie zagościł cwany uśmieszek.
- Dużo tych prezentów ode mnie wymagasz - roześmiała się łagodnie - Co mogę dla ciebie jeszcze zrobić?
- Wiesz, chciałbym, żebyśmy wszyscy naprawdę dobrze się bawili. Dlatego chciałbym cię prosić, żebyś spróbowała się dogadać z Jamesem. Nie przerywaj mi proszę - dodał szybko widząc, jak dziewczyna od razu otwiera usta z niezadowoloną miną - Spróbuj przynajmniej się z nim nie sprzeczać, nie chciałabym, żeby znowu stało się coś nieprzyjemnego. A poza tym męczy mnie, że nie mogę spędzić czasu z wami obojgiem, bo zawsze kończy się to jakąś kłótnią, więc chciałbym mieć taką możliwość przynajmniej w urodziny. Poza tym, on jest naprawdę w porządku, tylko nawet nie chcecie dać sobie szansy na normalną rozmowę - dokończył nieco karcącym tonem.
- Postaram się go ignorować. - odrzekła wyraźnie niezadowolona.
- Lily, ale tak szczerze - Syriusz postanowił się nie poddawać, skoro już podjął ten temat - Co o mnie myślałaś, zanim zaczęliśmy rozmawiać w te wakacje?
Dziewczyna zamyśliła się, ale po chwili zaczęła mówić niepewnym głosem.
- Myślałam... że jesteś strasznie narwany i ciągle pakujesz się w kłopoty razem z Potterem. Pamiętam, jak przez was w damskiej toalecie przez tydzień z na ziemi unosiła się jakaś kleista maź po kostki i nikt nie mógł sobie z tym poradzić - Syriusz zaczął chichotać na to wspomnienie, ale przestał szybko widząc złowrogi wzrok przyjaciółki - Strasznie mnie denerwowały wasze żarty, uważałam, że jesteście wyjątkowo głupawi i dziecinni jak na swój wiek. Ogólnie nie spodziewałam się, że możemy mieć jakiekolwiek wspólne tematy do rozmów, no i zawsze koło ciebie przechodziła jakaś dziewczyna wpatrzona jak w obrazek, co dla mnie było dosyć żałosne - dokończyła krzywiąc się. - To tak w skrócie.
- A teraz, co o mnie myślisz? Jestem super, co nie? - po raz kolejny na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a Lily mimo starań nie mogła się powstrzymać przed jego odwzajemnieniem.
- W sumie nadal uważam, że jesteś narwany - zaczęła przekornie - ale też bardzo inteligentny i przyjacielski. Jesteś w sumie jedynym chłopakiem, przed którym mogę się otworzyć i zwierzyć, a ty mnie zawsze wysłuchasz i poprawisz humor - uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
Wszystko, co mówiła Lily było szczere. Nigdy nie spodziewała się, że do grona swoich bliższych znajomości będzie kiedykolwiek zaliczała Syriusza Blacka. W sumie zawsze jak myślała o Blacku to zaraz łączyła go z Potterem - przez to, że byli praktycznie nierozłączni wydawało jej się, że ich osobowości są identyczne. Nie raz słyszała, że są dla siebie jak bracia i ciężko było ich od siebie oddzielić i odróżnić. James był tylko nieco bardziej hałaśliwy i gadatliwy, praktycznie buzia mu się nie zamykała, natomiast Syriusza często widziała nieco bardziej zagłębionego w swoich myślach i obserwującego sytuację z boku. Jak był sam bez Pottera to wydawał się być dużo spokojniejszy i bardziej zrównoważony. Miał łatwość w nawiązywaniu kontaktu z dziewczynami przez szarmanckie zachowanie i bardzo charakterystyczną męską urodę, w której krył się romantyczny urok. Lily często słyszała, jak koleżanki wypowiadają się o nim z zachwytem, ale sama zniechęcona jego momentami dziecinnym zachowaniem nie należała do tego grona. Poza tym Syriusz wydawał się nie zwracać na to większej uwagi i rzadko wyraził zainteresowanie jakąś dziewczyną i jeśli już kogoś miał przy swoim boku to na bardzo krótki czas. Gdy w końcu miała okazję spotkać go samego w Londynie na wakacjach to okazało się, że ma w sobie dużo więcej spokoju, niż mogłaby przypuszczać. Opowiadał jej trochę o swojej rodzinie, zainteresowaniach i Quidditchu. Poznała go z zupełnie innej strony, której nie spodziewała się obserwując go głównie podczas robienia głupich dowcipów, ale nie wykluczała też, że chłopak po prostu wydoroślał z biegiem czasu.
- No widzisz - Syriusz wyrwał ją z rozważań. - Myślę, że tak samo byłoby, gdybyś lepiej poznała Rogacza. Nie spotkałem lepszego człowieka w swoim życiu niż on Lily, uwierz mi.
Lily znowu się zdenerwowała.
- Chyba nie jest tak trudno znaleźć lepszego człowieka od takiego, który znęca się nad słabszymi? - warknęła. W jej pamięci po raz kolejny pojawił się obraz Jamesa i jego różdżki wycelowanej w jej dawnego przyjaciela Severusa Snape'a. Jamesa i nogi, którą podkłada Severusowi, żeby ten się wywrócił na oczach całej klasy. Jamesa, który rzuca zaklęciem i z rąk Severusa wypada fiolka z eliksirem i oblewa go lepiącą mazią...
- Ach, tak, o tym mówisz... - miał ochotę dosadnie wypowiedzieć swoje zdanie na temat Severusa, ale wiedział, że przez to wdałby się w poważną kłótnię z Lily i z trudem ugryzł się w język - Już mu odpuścił ostatnio przecież i akurat Snape'a naprawdę nie znosi, czemu się za bardzo nie dziwię. Ale poza tym to naprawdę złoty człowiek, pomógł mi w wielu sytuacjach i ma moje stuprocentowe zaufanie, wiem, że mogę na niego liczyć w każdej sytuacji. Naprawdę powinnaś dać mu szansę Lily, a sama się przekonasz.
***
- Serio się nie zdenerwowała? Nie zrobiła awantury o alkohol i w ogóle?
James, Syriusz, Remus i Peter siedzieli w Pokoju Wspólnym i obmyślali dokładnie, po jakie rzeczy mają wybrać się do Hogsmeade, żeby Syriusz mógł przeżyć niezapomniane urodziny.
- Trochę się krzywiła, ale pogadałem z nią i w końcu nawet zgodziła się przyjść! - Syriusz wyszczerzył się tryumfalnie.
- Ona musi cię naprawdę bardzo lubić - James nie ukrywał swojego zdziwienia.
- Też jestem w szoku, Lily to taka ułożona dziewczyna, ale łatwo się irytuje, musiałeś rzucić na nią jakieś zaklęcie, żeby przyjęła ten pomysł tak spokojnie - dodał żartobliwie Remus.
- A może... może ty jej się podobasz? - zapytał nieśmiało Peter.
James otworzył szerzej oczy, rozdziawił buzię i wrzasnął zanim Syriusz zdążył mu przerwać.
- Wy macie romans!! Potajemny!!! Te wasze schadzki co tydzień niby odrabiać transmutację...?! - wykrzyknął obrażonym tonem, aż zabrakło mu tchu.
- Cicho bądź, kretynie - syknął na niego przyjaciel - bo zaraz ktoś usłyszy i narobi plotek. I nie mamy żadnego romansu!
James skrzywił się. Relacja Syriusz i Lily nadal była dla niego czymś niezrozumiałym i sama myśl, że mieliby razem chodzić i musiałby spędzać jeszcze więcej czasu w jej pobliżu sprawiła, że przeszedł go nieprzyjemny dreszcz.
- Uspokój się i nie gadaj głupot. Poza tym rusz się, musimy zbierać się na trening. Chciałem jeszcze omówić z tobą omówić naszą taktykę podczas meczu, wydaje mi się, że nie do końca załapałem ten zwrot, o którym opowiadał Flint.
- No dobra, chętnie przeniosę moje myśli na coś przyjemniejszego niż Evans. Ale od razu po treningu potem wracamy i dokańczamy plan imprezy! - rozchmurzył się i oboje wstali z kanapy.
Gdy wyszli już na korytarz, Syriusz szybko zaczął temat, który chciał mieć już z głowy.
- Tak naprawdę zrozumiałem bez żadnego problemu plan taktyki, nie jestem idiotą. Chciałem jeszcze chwilę pogadać z tobą na temat Evans - przyznał się od razu do swojej wymówki, przez którą chciał zostać z przyjacielem sam na sam.
James zbladł.
- Czyli wy jednak...?!
- Nie! Nie mamy żadnego romansu, nie mieliśmy i nie będziemy mieli - warknął Syriusz. - Słuchaj, wiem, że trudno ci to pojąć, mi zresztą też, ale my się naprawdę przyjaźnimy. Traktuję ją jak... no nie wiem... jak siostrę. I nie czuję do niej nic więcej, po prostu lubię z nią rozmawiać.
James spojrzał na niego uważnie i zauważył pewność w jego twarzy, ale postanowił jeszcze w razie czego dopytać:
- A ona? Jesteś pewien, że traktuje cię tak samo? No wiesz, wygląda na taką zadowoloną zawsze na twój widok i sam fakt, że nie zareagowała wściekłością na pomysł imprezy w Pokoju Wspólnym... jakbym ja to wymyślił to pewnie wpadłaby w szał.
- Tak, jestem pewien. Potrafię zauważyć, jak podobam się dziewczynie, Rogacz. Evans nic do mnie nie czuje poza sympatią. I posłuchaj mnie, mam do ciebie prośbę. Chciałbym, żebyś spróbował się z nią dogadać na moich urodzinach i nie robić zbędnego zamieszania. I tak cud, że zgodziła się przyjść, nie chcę, żeby wróciła do dormitorium po pięciu minutach.
James skrzywił się.
- Mogę co najwyżej postarać się jej nie dokuczać - odparł z miną, jakby robił przyjacielowi wielką łaskę. Syriusz uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową widząc, że oboje zareagowali podobnie na jego prośbę.
- Okej, niech będzie. Tyle mi wystarczy na początek.
***
Sobota była kolejnym dniem, który przywitał ich silnym chłodnym wiatrem. Mimo to Alan Flint, który w tym roku pierwszy raz pełnił obowiązek kapitana drużyny Gryfonów i był z tego powodu niezwykle, szaleńczo wręcz żądny sukcesu w pierwszym meczu z Puchonami kazał drużynie zebrać się i wyjść na boisko na ostatni w tym tygodniu trening. Z racji tego w szatni można było usłyszeć parę niewybrednych słów pod jego adresem, w dużej mierze wypowiedziane przez niewyspanego Syriusza.
Jamesowi nie przeszkadzało to zupełnie, jakby mógł to ćwiczyłby codziennie. Mimo że był przemęczony nawałem nauki i treningi też były dla niego mocnym obciążeniem to na boisku nie czuł żadnego zmęczenia. Samo latanie na miotle sprawiało mu wiele frajdy i dawało poczucie wolności na tyle silne, że czuł się w powietrzu lepiej i swobodniej niż stąpając po ziemi. Dodatkowa adrenalina wynikająca z gry sprawiała tylko, że momentami doznawał emocji niemal euforycznych, szczególnie, gdy znicz w końcu znajdował się w zasięgu jego ręki. James czuł się pewnie na boisku i zdawał sobie sprawę, że jest bardzo dobrym zawodnikiem, a poza tym uwielbiam być w centrum uwagi i fakt, że tak wiele od niego zależało w każdym meczu powodował u niego przyjemne dreszcze z ekscytacji. Bycie wybitnym graczem dodawało mu dużo pewności siebie, budził uznanie wśród kolegów i koleżanek, a nawet bez tego i tak raczej nie należał do osób skromnych, przez co momentami chodził napuszony jak paw i bardzo z siebie dumny.
Do pierwszego meczu zostały tylko trzy tygodnie, a w międzyczasie miała odbyć się impreza urodzinowa Syriusza połączona z Nocą Duchów. James nie mógł się doczekać tego dnia, czuł jak jego całe ciało i umysł wyczekują luźnego wieczoru spędzonego w gronie znajomych osób. Uśmiechnął się do siebie czując jak silny wiatr targa jego włosy i uniósł się zwinnie w powietrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz